„Do wakacji nie zostało zbyt dużo czasu. Naucz się języka w 14 dni i błyszcz na urlopie”. „Super szybkie efekty, angielski będzie twój w zaledwie dwa tygodnie, zaskocz znajomych!” „Codziennie tylko 10 minut nauki i mówisz płynnie po angielsku po 30 dniach!” „Cudowna metoda gwiazd i polityków na naukę języka w kilka tygodni.” Itd. Itp.
Haseł tego typu dokoła jest obecnie bardzo wiele. Na pewno nie raz się na nie natknąłeś. Zwykle towarzyszy im tzw. „wezwanie do akcji” i to szybkie, czyli przycisk KUP TERAZ, abyś zbyt długo nie myślał, nie rozważał za i przeciw, nie analizował i, przede wszystkim, broń boże, nie zaczął szperać w poszukiwaniu recenzji i opinii na temat tegoż super szybkiego "odblokowacza" Twojego językowego potencjału… Gdy masz chwilę zawahania, zwątpienia w siebie i swoje umiejętności językowe, istnieje duże prawdopodobieństwo, że klikniesz. Dlaczego nie wierzę i nie polecam wierzyć Tobie w niewiarygodnie szybkie efekty nauki w kilka/ kilkanaście dni? Hasła brzmią fajnie, ale to tylko hasła. Nigdy o tym nie zapominaj. Są jak wątpliwe diety cud, które w parę dni zrobią z Ciebie super modelkę przed wakacjami na plaży. Jeśli jesteś na poziomie podstawowym, nie znasz w języku obcym ani jednego słowa, raczej nie licz, że osiągniesz biegłość doświadczonego poligloty w tak krótkim czasie, jak Ci obiecują w reklamie. Owszem, stosując się do zasady: 10 minut dziennie codziennie, w ciągu 30 dni nauczysz się nieco, oczywiście pod warunkiem, że metoda będzie profesjonalnie opracowana przez metodyków, a materiały dobrane indywidualnie „pod ucznia”, a także będziesz sumiennie realizował plan. Nie osiągniesz jednak poziomu pozwalającego Ci na swobodne językowe obcowanie za granicą. Jeśli zaś jesteś na wyższym poziomie….no cóż, sam dobrze wiesz, że 10 minut dziennie nauki samodzielnej zdziałać może cuda. Dlatego tak bardzo Ci to polecam. Zastanów się jednak dobrze, czy…nie zrobisz tego lepiej sam, za darmo, planując powtórki, czy też po prostu regularny kontakt z językiem (seriale, podcasty, czytanie). Gdy jednak zdecydujesz się na zakup superszybkiego językowego cuda, warto dopytać, w jaki sposób zostanie zweryfikowany Twój językowy poziom oraz, jak dobrane będą materiały dla Ciebie, co dokładnie zyskasz kupując. A może niezobowiązująca lekcja na próbę? Nauka języka to proces. Zobacz, jak uczymy się języka ojczystego- stopniowo, popełniając błędy, mówiąc, słuchając. Dlatego szybkie językowe „wash and go”, zakupione w Internecie, może okazać się porażką. Potrzebujesz czasu na aktywizację wszystkich nowopoznanych słów, struktur. Potrzeba Ci czasu na mówienie, nagrywanie, konfrontowanie swojej wymowy z nagraniami, przetworzenie językowych treści. Tego nie da się zrealizować w kilka/ kilkanaście dni skutecznie. Czasem utrwalenie jakiegoś zagadnienia wymaga czasu, nabrania dystansu. Inne jest piękne. Tak, jesteśmy inni, na szczęście. Różnimy się między sobą również sposobem, w jaki uczymy się języka. Dlatego jedna, uniwersalna metoda, doskonała dla wszystkich … po prostu nie istnieje. To właśnie z tego powodu na lekcjach indywidualizujemy nauczanie. Moje doświadczenie lektorskie pokazuje wyraźnie, że zupełnie inaczej uczy się i ma zupełnie inne językowe potrzeby zapracowany biznesmen „w rozjazdach”, a całkowicie inne osoba o uregulowanym trybie życia, pracująca codziennie w godzinach 9-17. Podczas, gdy ta druga sama poprosi o pisemne zadania i nagra mi pięć „gadanych” prac domowych w każdym tygodniu, pierwszy uczeń raczej na 98 % tego nie zrobi, a już na pewno nie regularnie. Stąd moja propozycja pracy samodzielnej, „między lekcjami” dla niego będzie nieco inna np. słuchanie TEDów nagranych w wersji audio, co robić można z powodzeniem w samochodzie. Inne jest również tempo, w jakim się uczymy. Niektórzy potrzebują więcej czasu na utrwalenie języka, inni mniej. Jedna osoba usłyszy coś raz i zapamięta na zawsze (miewam takich geniuszy na zajęciach), inna potrzebuje dużo powtórek, różnorakich ćwiczeń, gier, quizów, aby nowe przestało być nowe. Jeden uczeń jest świetnie zorganizowany i systematyczny, drugi potrzebuje kogoś, kto stale kontroluje jego regularność w kontaktach z językiem. Wcale nie chcę Ci powiedzieć: nie kupuj w Internecie, bo tam samo zło. Nie forsuję też przekonania, że tylko ze mną lub innym „żywym lektorem” nauczysz się języka, choć, niewątpliwie, tylko wówczas masz szansę na interakcję na żywo, na prawdziwą komunikację z drugą osobą. Chcesz- próbuj hiperszybkich wynalazków do nauki bez udziału nauczyciela. Zachęcam jednak do włączenia zdrowego rozsądku, jako stałego elementu w procesie zakupowym w przypadku takich usług. To Twoje pieniądze i Twój cenny czas. I dobrze, abyś ich nie wyrzucił w błoto, dając się omamić pustym sloganom reklamowym. Zanim kupisz, sprawdź. Zapytaj innych użytkowników o opinię. Zastanów się, czy to odpowiednia metoda do Twojego trybu życia, pracy, czy jesteś systematyczny i na pewno wyciśniesz z tej nauki maksimum. I, błagam, nie wierz, że w dwa tygodnie zaczniesz płynnie i bezbłędnie mówić po angielsku, startując z poziomu zerowego. No chyba, że te dwa tygodnie przełożysz na 14 dni x 24 godziny, co da Ci 336 godzin nauki języka, bo, być może, właśnie tak należy odczytywać te reklamy. Wówczas, zgadzam się, 336 godzin zrobi z Ciebie mega rozmówcę. Tylko, chyba nie „na raz”. ;) Już wkrótce na blogu doradzę Ci, z jakich bezpłatnych narzędzi korzystać, by nie stracić kontaktu z językiem w wakacje, gdy jednak nie zdecydujesz się na naukę na kursach letnich.
0 Komentarze
Poruszę dziś temat nieco drażliwy. Niektórym z Was się to nie spodoba. Otóż, drogi Uczniu, są rzeczy, których NIGDY dla Ciebie nie zrobię, choćbyś mnie błagał, groził i zaklinał.
No way #1, czyli lekcje po polsku. „A może zaczniemy najpierw po polsku. Pani nam tu opowie trochę. I tak powoli, z lekcji na lekcję, będziemy angielski dorzucać.”, „A możemy to przetłumaczyć na polski, najlepiej w całości?” Dlaczego jest to niemożliwe na moich lekcjach? Po pierwsze, dlatego, że zależy nam na szybkim efekcie, prawda? Nie osiągniemy go ucząc się w Twojej „strefie komfortu”, czyli w języku polskim. Język nie jest przedmiotem, który należy tylko dokładnie przeanalizować i zrozumieć, by móc go używać. Naszym wspólnym celem jest, abyś go przyswajał w sposób jak najbardziej naturalny. I to jak najszybciej, bo przecież na tym Ci zależy. Naprawdę nie dzieje się nic złego, gdy nie zrozumiałeś jakiegoś słowa. Nie trzeba dokładnie tłumaczyć na język ojczysty dwudziestu zdań na każdej lekcji, by zrobić postęp. Liczy się ogarnięcie kontekstu danej sytuacji, tak, jak w prawdziwym życiu. Przyjrzyj się dzieciom, które dopiero zaczynają się komunikować. One również nie rozumieją każdego słowa do nich adresowanego, a jak błyskawicznie robią postępy! Wiesz dlaczego? Nie mają blokad, zahamowań, nie boją się. Bądź jak dziecko, daj się poprowadzić za rękę. Możesz o tym nie wiedzieć, ale poziom języka, jakim posługuje się na lekcji Twój lektor, jest zawsze odpowiednio dostosowany do typu i poziomu kursu. To zupełnie „inny" angielski na poziomie podstawowym, inny na zaawansowanym, inny w grupie nastolatków czy dorosłych. No way #2, czyli uczmy się najpierw gramatyki, mówienie przyjdzie później. Kiedyś tak uważano. Gdy zaczynałam się uczyć języka, a było to jakieś dobre trzydzieści lat temu, już wówczas odchodzono od tego błędnego przekonania. Metodyka nauczania języków obcych zrobiła gigantyczny postęp i temu postępowi naprawdę watro zaufać. Nie należy cofać się do tego, co było i nie sprawdziło się. Na kursie mówimy od pierwszej lekcji. Gdy znasz całą gramatykę, a nie znasz słownictwa i, przede wszystkim, masz blokadę przed mówieniem, spowodowaną brakiem praktyki konwersacyjnej właśnie, nie odnajdziesz się w realnym językowym kontekście. Np. podczas zagranicznej podróży. Pani w hotelowej recepcji raczej nie wręczy Ci z wdzięcznością kwiatów za poprawne zastosowanie następstwa czasów w złożonym gramatycznie zdaniu. Ona chce się z Tobą tylko bezkolizyjnie porozumieć. Jeśli „polegniesz” zamawiając śniadanie do swojego pokoju, to, choćbyś użył form wszystkich czasów angielskich, nie dostaniesz tego, o co próbujesz prosić. Z drugiej znów strony, znając jedynie podstawową gramatykę oraz słowa potrzebne do tego zadania, dasz sobie świetnie radę. Słownictwo, łamanie blokady przed mówieniem, stopniowe poznawanie gramatyki- to stopnie Twojego sukcesu językowego. No way #3, czyli: „raz a dobrze” Nie namawiam Cię oczywiście do lekcji codziennie. Nawet standardowe dwa razy w tygodniu w szkole językowej nie jest koniecznością. Raz w zupełności może wystarczyć (ale to już naprawdę minimum, nigdy nie godzę się na lekcje „co dwa tygodnie” albo, jeszcze gorzej, „co jakiś czas”). Pamiętaj jednak, że nawet jedna lekcja w tygodniu nie zwalnia Cię z konieczności regularnego obcowania z językiem. Jeśli oczywiście zależy Ci na szybkim efekcie nauki. Musisz mi zaufać: nauka języka nie dzieje się tylko na lekcji. Dzieje się poza nią, w zasadzie cały czas trwa proces przetwarzania informacji językowej. Nie wymawiaj się brakiem czasu: na posłuchanie zleconego przez lektora materiału językowego w czasie jazdy samochodem, obejrzenie odcinka serialu BBC, zamiast serialowych hitów TVP, w trakcie prasowania lub przeczytanie wpisu z językowej grupy w mediach społecznościowych podczas picia porannej kawy nie trzeba go aż tak wiele. Co więcej, nie musisz rezygnować z innych czynności. Najgorszy scenariusz z możliwych to: zasiadanie do tzw. „pracy domowej” i powtórki jeden raz w tygodniu, przed lekcją, bo tak wypada lub, jeszcze gorzej, samo „wpadanie” na lekcję, bez jakiegokolwiek wysiłku poza nią. Doskonale rozumiem, że nie masz godziny dziennie na siedzenie nad książką i typowo szkolną naukę (ja też nie mam!). Jednak język po prostu musi towarzyszyć Ci w codzienności, jeśli chcesz go szybko opanować. Stąd tak wiele moich porad i dodatkowych propozycji dla uczniów dotyczy pozalekcyjnego obcowania z językiem. Posłuchaj ich. To dlatego tworzę i zapraszam do uczestnictwa w grupach w mediach społecznościowych. To dlatego w tych grupach zadaję pytania, prowokuję do reakcji i przestrzegam używania wyłącznie języka angielskiego w odpowiedziach na posty. To dlatego „męczę” Cię, byś regularnie nagrywał swoje wypowiedzi i wysyłał mi je. To dlatego zachęcam do tworzenia własnych fiszek i robienia „zasadzek” językowych na samego siebie. No way #4, czyli wszystko mi daj „czarno na białym” …..a ja to sobie ładnie poskładam, do teczki włożę, na półkę odłożę. A po miesiącu, no może dwóch…wyrzucę. Kochani, kserówkom śmierć! Ostateczną wojnę kserowaniu wypowiedziałam dokładnie w lipcu ubiegłego roku, zainspirowana praktycznym treningiem multimedialnym oraz kursem grafiki dla lektorów autorstwa Anny Popławskiej. Już wcześniej czułam, że coś jest nie tak, nie do końca dobrze mi z tym, że moi uczniowie wychodzą z lekcji obłożeni papierem, „szybkoginącymi”, luźnymi kartkami o czarno-białym zabarwieniu skrajnej nudy. Muszę przyznać, że całkowicie „przerzuciłam się” na pracę za pomocą multimediów. Chyba nie zdarza mi się już lekcja bez projektora i elementów wizualnych, gier i materiałów wielokrotnego użytku. Nie dostaniesz kserówki, ale w zamian za to masz całą lekcję, krok po kroku, przyczepioną do wirtualnej tablicy korkowej na własność lub zamieszczoną na platformie edukacyjnej szkoły (u nas jest to profesjonalne oprogramowanie firmy LangLion, dedykowane szkołom językowym). Możesz, w dowolnej chwili, zapisać elementy lekcji na swój komputer. Nigdy nie zginie, nikt Ci jej nie wyrzuci i nie „zbierze” kurzu. Poza tym, pamiętajmy o tym, jak ważny jest kontakt wzrokowy, zupełnie jak w prawdziwym językowym kontakcie. Czytanie z nosem w kartce to nie nauka dialogu, tylko odtwórcze działania, zmierzające do zaliczenia kolejnego ćwiczenia, kolejnej strony. I następnej i następnej. Chcesz tak? A może wolisz aktywnie, intensywnie, kreatywnie i inspirująco oraz szybciej? To właśnie daje nam technologia. Jest jeszcze jeden ważny element tej całej układanki- Twój jedyny, niepowtarzalny, chroniony jak skarb… zeszyt. To tam zapisuj słówka, wizualizuj je rysunkami, zakreślaj kolorowym markerem. Twórz swoją własną językową encyklopedię. Jedyną, niepowtarzalną, bo Twoją osobistą. No way #5, czyli poprawiaj każdy mój błąd, bo jak nie ty, to kto? Może nikt. ;) Czy naprawdę chcesz, abym przerywała Twoją wypowiedź własnymi wtrąceniami co chwila? Błędy są naturalnym elementem towarzyszącym nauce języka. Nie unikniesz ich i nie należy się ich bać lub, tym bardziej, wstydzić. No dobra, zdradzę Ci pewną tajemnicę, ale nie mów nikomu: ja Twoje błędy poprawiam i koryguję cały czas, jednak bardzo często w sposób niebezpośredni –sterując tak zajęciami, abyś miał możliwość usłyszeć i przyswoić poprawną formę. Gdy więc ćwiczenie polega na swobodnym wyrażeniu opinii, nie proś mnie, abym poprawiała każdą najdrobniejszą usterkę w trakcie Twojej wypowiedzi. Czasami umówimy się, że podczas ćwiczenia będę zwracać uwagę na jedną tylko rzecz np. poprawność form przeszłych czasowników. Innych w ogólne nie będę korygować. W zamian za to, Ty postaraj się skoncentrować na tym samym- poprawnym użyciu czasowników przeszłych. Umowa stoi? Czasem może będzie nam „nie po drodze”. Bo są tacy, którzy nie kupią mojej metodyki, mojego pomysłu na lekcje i ich językowy rozwój. Będą próbowali wdrażać swoje zasady. Jestem na nie otwarta i baaardzo elastyczna- jeśli tylko przysłużą się przyspieszeniu nauki i jej efektywności, na pewno je uwzględnię. Są jednak pewne pryncypia, które nie zniosą kompromisu. Wówczas masz wybór- albo mi zaufasz i zobaczysz szybkie efekty, albo nie. Warunek jest tylko jeden: musisz słuchać moich zaleceń i stosować się do nich. Proste? No pewnie, że tak! „Czy ja dobrze mówię?”, „Czy, jeśli zamiast dźwięku „th” użyję „f” albo „s”, to czy zrozumieją mnie w Londynie?”, „ Czy będą się ze mnie śmiać?”- standardowe pytania większości polskich uczniów. Stąd dziś parę porad i narzędzi, dzięki którym zupełnie samodzielnie rozprawisz się z wymową. No to zaczynamy! #1 Jak oni to robią? Narzędzie: http://youglish.com/ Strona, na której po wpisaniu słowa, którego wymowy chcesz posłuchać zostanie ci zaproponowany film z serwisu YouTube, w którym użyte jest pożądanie przez ciebie słowo. Możesz wybrać wymowę brytyjską, amerykańską lub australijską. Masz do wyboru tempo: normalne, wolne lub szybkie. #2 Wyśpiewaj to! Narzędzie: https://lyricstraining.com/ Dostępna wersja w różnych językach. W wyszukiwarce wpisz tytuł interesującego cię utworu. Wybierz poziom zaawansowania (do wyboru są cztery). Nie musisz rejestrować się w serwisie. Zacznij słuchać. Utwór zatrzyma się i będziesz mieć czas na wpisanie brakujących słów ze słuchu. Po ich wpisaniu i kliknięciu na strzałkę „dalej” (po prawej stronie, na dole), program sprawdzi poprawność i skoryguje twoją propozycję, jeśli będzie trzeba. Następnie wysłuchasz poprawnie wpisanego słowa. Klikając na pasku po lewej stronie, możesz odsłuchać wybrane słowo/ frazę dowolną ilość razy. Warto głośno powtórzyć! Lub po prostu wyśpiewać to z wykonawcą! #3 Nie boję się oceny! Narzędzie: https://www.pronouncelive.com/ Nowość, którą poznałam niedawno dzięki uprzejmości Anny Popławskiej. Aplikacja do ćwiczenia wymowy. Wybierasz język. Słuchasz oryginału, potem nagrywasz siebie, mówiąc dokładnie ten sam tekst, którego wysłuchałeś (bez obaw, pojawia się w wersji pisanej i możesz go po prostu przeczytać), a następnie program ocenia poprawność twojej wersji w procentach. Trenujesz do skutku! Możesz skorzystać z darmowej wersji próbnej (podajesz aplikacji swoje imię i adres mailowy). Subskrypcja kosztuje 5.49 € za 6 miesięcy. Należy udostępnić aplikacji swój mikrofon. Program działa w przeglądarce Chrome. #4 Czy ja mówię w sposób zrozumiały? Narzędzie: GoogleDocs Wejdź na dysk Google w przeglądarce Chrome. Jeśli nie posiadasz swojego dysku Google, stwórz go (załóż konto). Otwórz „Nowy dokument” w Dokumenty Google. Wejdź w „Narzędzia” i wybierz „Pisanie głosowe”. Wybierz język i zacznij dyktować, klikając uprzednio w mikrofon w celu rozpoczęcia przetwarzania twojej mowy na pismo. Zakończ klikając w mikrofon. Sprawdź, co napisał program tzn. czy dobrze mu podyktowałeś. #5 Nie, nie zwariowałem- mówię sam do siebie i jeszcze tego potem słucham Narzędzie: www.mailu.com lub www.vocaroo.com Przy pomocy tych narzędzi możesz nagrać, a następnie odtworzyć swój głos. Pierwsze z nich służy do nagrywania audio z video. Drugie tylko audio. Nagrywaj nowe słowa i słuchaj ich brzmienia porównując z wymową np. sugerowaną przez słownik (patrz punkt poniżej). #6 Gadające słowniki Większość słowników ma obecnie funkcję audio, co oznacza, że możemy wysłuchać wymowy słówka, które wpisaliśmy w wyszukiwarkę słownika. Warto powtórzyć kilkakrotnie. Koniecznie głośno. W wielu słownikach można wybrać wersję językową np. brytyjską lub amerykańską. #Zapisywać czy nie? Na koniec rozprawmy się z faktami i mitami dotyczącymi zapisywania fonetyki polskimi znakami. Jako nauczyciel mówię stanowcze „NIE”. Ale sama, ucząc się różnych języków…no cóż, przyznaję, i mnie zdarzało się napisać wymowę po polsku. To jednak błąd i raczej nie należy tego czynić. Dlaczego? Z tego prostego powodu, że polskie znaki rzadko dokładnie odpowiadają dźwiękom w języku obcym. Brzmienia wielu z nich, np. angielskiego „th” nie da się zapisać polskimi literami. Ryzyko, jakie niesie ze sobą zapisywanie wymowy to, po pierwsze, że źle nauczysz się wymawiać słowo, a, po drugie, trudniej będzie ci zapamiętać pisownię, bo czytając słówko, oko samo będzie uciekało na zapisaną „wymowę”. Lepiej więc będzie dla twojej wymowy, gdy w zeszycie zapiszesz słówko w języku obcym, a wymowy posłuchasz korzystając z powyższych propozycji. Pamiętaj: dobrze wymawiać to, przede wszystkim, dobrze usłyszeć. Ale też powtórzyć i to wielokrotnie oraz nagrać. To co? Próbujemy? Jestem bardzo ciekawa, które narzędzie najbardziej przypadnie ci do gustu! Jeszcze tylko specjalny gratis dla anglomaniaków- do poćwiczenia od zaraz! :) Peter Piper picked a peck of pickled peppers. Did Peter Piper pick a peck of pickled peppers? If Peter Piper Picked a peck of pickled peppers, Where's the peck of pickled peppers Peter Piper picked? She sells seashells by the seashore. The shells she sells are surely seashells. So if she sells shells on the seashore, I'm sure she sells seashore shells. Red lorry, yellow lorry. Which wristwatches are Swiss wristwatches? How much wood would a woodchuck chuck If a woodchuck could chuck wood? He would chuck, he would, as much as he could, And chuck as much as a woodchuck would If a woodchuck could chuck wood. |
O mnie:
Jestem lektorką języka angielskiego, a od 2003 roku prowadzę szkołę językową (www.sjo.czest.pl) nauczającą stacjonarnie oraz on-line. Archives
Czerwiec 2017
KategorieZastrzeżenie praw autorskich: materiały zamieszczane na tym blogu są materiałami autorskimi, w związku z czym objęte są ochroną wynikającą z przepisów prawa autorskiego, zgodnie z którymi można korzystać z opublikowanych materiałów w zakresie nieodpłatnego użytku osobistego. Niedopuszczalne jest modyfikowanie materiałów z bloga, kopiowanie treści bez podania źródła oraz korzystanie z nich w sposób komercyjny bez zgody autorki.
|