Wiem, że wielu z Was marzy o studiach za granicą. Postanowiłam Wam pomóc i poszukać informacji „u źródła”. Dlatego o kilka refleksji i odpowiedzi na pytania, jakie najczęściej nurtują zainteresowanych studiowaniem w innym kraju, poprosiłam moją byłą kursantkę- dziś gościnnie na blogu Amelia Krząpa, która właśnie skończyła pierwszy rok studiowania w Anglii. Amelia studiuje Journalism and Media na Middlesex University w Londynie.
Dlaczego Londyn? Od kiedy pamiętam, Londyn był miastem, do którego uwielbiałam przyjeżdżać. Moim marzeniem był wyjazd z Polski i zamieszkanie w tym mieście. Kiedy uczyłam się w liceum wiedziałam, że muszę kiedyś podjąć decyzję dotyczącą moich studiów. Ach ten stres i presja wyboru… Mimo wielu możliwości, które czekały na mnie w kraju, postanowiłam wyjechać i przeżyć przygodę studiów właśnie w Wielkiej Brytanii. I to była chyba najlepsza decyzja w moim życiu. Nie wyobrażam sobie być w tym momencie gdzieś indziej, studiować w innym miejscu. O nie! Jednak, aby dostać się na studia, musiałam poświecić się całej procedurze, która towarzyszy procesowi rekrutacji. Od czego zacząć? Należy przede wszystkim zacząć od poważnego zastanowienia się nad swoim wyborem. Wyborem kierunku oczywiście, bo przecież sam wyjazd z kraju to nie wszystko. Kiedy już zdecydujesz, w jakim kierunku się udasz, przyjdzie kolej na kolejny krok. Bardzo możliwe, że zaraz Twój wybór ulegnie zmianie. Dlaczego? Otóż, uniwersytety w Wielkiej Brytanii słyną z tego, ze posiadają ogromny wybór kierunków, z różnych dziedzin. Znajdzie się na pewno niejeden kierunek, o którym nigdy wcześniej nie słyszałeś, a być może stanie się punktem Twojego zainteresowania, dlatego bądź przygotowany na zmiany, jakie mogą następować w krótkim czasie. Wybory, podejmowanie decyzji to jedno, ale przecież trzeba działać i to dużo wczesnej. Mówiąc dużo wcześniej mam na myśli nawet wrzesień czy październik roku poprzedniego. Zakładając, ze chcesz zacząć studia w październiku 2018, należy zacząć działać i wysyłać aplikacje już we wrześniu 2017. Dlaczego tak wcześnie? Im wcześniej, tym lepiej. Większość uczelni zaczyna rekrutację w tym czasie. Nie czekaj z aplikacją do lutego, bo może być za późno. Jak wygląda system rekrutacyjny w Wielkiej Brytanii? Uniwersytety w Wielkiej Brytanii, dla ułatwienia, stworzyły platformę UCAS, przez która przyszli studenci wysyłają aplikację. To wcale nie jest trudne. Wystarczy założyć konto na stronie internetowej UCAS, która umożliwią szybki kontakt z uczelniami. Od tej pory będziesz korzystał tylko z tej strony. Teraz czas na wybór. Mamy możliwość wyboru 5 kierunków na 5 różnych uczelniach. Następnie piszemy list motywacyjny “personal statement”, od którego, w dużym stopniu, zależy czy dostaniemy się na wybrane studia czy nie. Personal statement ma specjalną formułę, której należy się trzymać (taka formuła jest do znalezienia w internecie). W tym przypadku lepiej nie wychodzić przed szereg i trzymać się narzuconych zasad. Trzeba również pamiętać o tym, że każdy uniwersytet posiada system sprawdzania oryginalności pracy. Plagiat to najgorsze, co mógłbyś zrobić teraz czy później przy pisaniu prac zaliczeniowych. Przedstawiłeś już swoje zalety w liście motywacyjnym, teraz czas, aby ktoś inny zarekomendował cię uczelni. Kto? Nauczyciel. Będziesz potrzebował referencji, które może wystawić ci nauczyciel. Moja rada: przemyśl wybór nauczyciela! Uważam, że najlepiej będzie poprosić nauczyciela, który uczył cie języka angielskiego. Po pierwsze- dokument będziesz miał napisany od razu w języku angielskim, a po drugie-nauczyciel może wspomnieć o twoim zaangażowaniu, płynnym mówieniu itd. podczas lekcji angielskiego. Tutaj też warto pamiętać o konkretnym szablonie, który także jest do znalezienia w internecie. Teraz czekamy… Po pewnym czasie dostaniesz odpowiedzi od uniwersytetów z propozycjami lub z wiadomością o odrzuceniu Twojego podania. To jest moment, w którym trzeba wybrać 2 uniwersytety, z 5, które wybrałeś wcześniej. A co z finansami? Każdy rok studiów w Wielkiej Brytanii kosztuje zwykle £9000 funtów. Inaczej jest w przypadku medycyny i paru innych kierunków. Brzmi strasznie, ale nie ma się czego bać! Student Finance Services oferuje student loans, czyli pożyczki studenckie, dla studentów z Unii Europejskiej. Aby dostać taką pożyczkę, należy wypełnić i wysłać odpowiednie dokumenty i czekać na odpowiedź. Każdy dostaje tę pożyczkę, ale trzeba poprawnie wypełnić formularz i wysłać w odpowiednim terminie. W innym przypadku, rozpatrzenie twojej aplikacji potrwa znacznie dłużej, pieniądze będą wysyłane do uczelni później, co przysporzy ci tylko niepotrzebnego stresu. Jakie dokumenty trzeba wysłać? Formularz ze strony Student Finance Services England + kopię dowodu osobistego (Ważne! Kopia musi być zrobiona i podpisana przez notariusza). Po ok 2 miesiącach powinieneś otrzymać list zwrotny od Student Finance Services z potwierdzeniem otrzymania pożyczki. Pieniędzy tych nigdy nie zobaczysz, gdyż są one wysyłane bezpośrednio do uniwersytetu. Jak wygląda splata takiej pożyczki? Spłata pożyczki zaczyna się dopiero w momencie, gdy Twoje zarobki przekroczą 21 tys. funtów rocznie w UK i 13 tys. funtów w Polsce. Po 30 latach, kredyt zostaje umorzony. W jakim stopniu trzeba znać język, decydując się na studia w Anglii? Na wielu stronach internetowych napisane jest, że jeśli zdasz maturę rozszerzoną z języka angielskiego na 70% to jesteś gotowy na studia. Może to i jest w jakimś stopniu prawda, ale ja uważam, że matura nie jest jedynym wyznacznikiem gotowości na studia w Wielkiej Brytanii. Oczywiście matura jest podstawą, ale liczy się tutaj też odwaga i pewność siebie. Na studia zwykle przyjeżdża się w połowie września, bo wtedy rozpoczyna się kontrakt na mieszkanie czy akademik. Studia zaczynamy od października, jest to zazwyczaj około 10 października. Jednak to wrzesień jest bardzo ważnym miesiącem. Po co ta odwaga i pewność siebie? Otóż, wrzesień jest to miesiąc zabaw, poznawania nowych ludzi itd. Wtedy też organizowany jest Fresher’s week, czyli tydzień imprez dla pierwszorocznych studentów. To jest czas, w którym masz szanse podszkolić swój angielski bardzo, bardzo szybko. Wystarczy trochę odwagi i czas na rozmowy z nowymi ludźmi! Niech nie zniechęca Cie fakt, że czasem czegoś nie zrozumiesz! Potrzeba trochę czasu, to kwestia przyzwyczajenia. Każdy ma inny akcent i do tego trzeba po prostu przywyknąć. Take it easy! Jeżeli chodzi o wymagania językowe na uczelnię… Niektóre uniwersytety będą wymagały od Ciebie napisania matury podstawowej (jak najlepiej), rozszerzonej na min. 70% i zdania jak najlepiej matury ustnej z języka angielskiego, jednak, aby dostać się na niektóre uczelnie, będziesz musiał zdać test językowy IELTS. Informację o tym, czy uniwersytet wymaga napisania testu IELTS możesz znaleźć na stronach internetowych wybranych uczelni. Czym różni się system nauczania w Wielkiej Brytanii od polskiego? System nauczania w Wielkiej Brytanii jest zupełnie inny niż w Polsce. Tutaj nie ma sesji, kolokwium itp.Uważam, że nie ma nic gorszego niż siedzenie nad książkami i bezsensowne wkuwanie zbędnej teorii, “byleby zaliczyć”. Szczerze mówiąc, nigdy nie przypuszczałam, że po pierwszym roku studiów będę wiedziała, jak obchodzić się z kamerą, jak ustawiać dźwięk i światło, a w dodatku nie przypuszczałam, że będę siedziała w prawdziwym studiu telewizyjnym ucząc się, jak powinien zachowywać się profesjonalny prezenter przed kamerą. To nie wszystko. W ramach zaliczeń byłam zobowiązana chodzić na rozprawy sądowe i spotkania rządu, aby później pisać o tym artykuły. Miałam także możliwość poznania wielu znanych dziennikarzy. Dlaczego? Ponieważ wszystko to zapewnia mi szkoła, nauczyciele i tutor*. Niesamowite jest to, że system edukacji w Wielkiej Brytanii stawia przede wszystkim na praktykę. Oczywiście, my również czasem siedzimy nad książkami, bo przecież, czym byłaby praktyka bez wiedzy ogólnej? O typowych wykładach możesz zapomnieć. W moim planie zajęć są przede wszystkim seminaria* i warsztaty. Jeżeli pojawi się jakiś wykład, to po kilku minutach już nie jest monotonnym wykładem nauczyciela, a dyskusją całej grupy, gdyż wykładowca stara się nas jak najbardziej zaangażować. Jest to niesamowite, gdyż taka lekcja daje naprawdę wiele korzyści. (wyjaśnienie: Tutor - nauczyciel/opiekun, który zostaje przydzielony każdemu uczniowi. Jest to osoba, która zawsze pomoże Ci rozwiązać Twój problem, do której możesz zwrócić się z każdym pytaniem; Seminaria (seminnars) - są to zajęcia w grupach (kilkunastoosobowych), na których omawiane są problemy poruszone w książce/artykule/fragmencie tekstu, który miałeś przeczytać przed zajęciami. Podstawą jest tutaj dyskusja i praca w grupie. Jak wyglądają zaliczenia i egzaminy? Niestety w sprawach egzaminów i zaliczeń nie jestem w stanie dużo powiedzieć, gdyż zaliczenia na każdym kierunku wyglądają zupełnie inaczej. Biomedical Science czy Banking and Finance mają przede wszystkim egzaminy i esej do napisania. Journalism and Media courses mają assessments, czyli zaliczenia w postaci projektów, prac pisemnych czy zadań robionych w grupach. Ostatnie pytanie: dlaczego polecasz studiowanie za granicą? Bo jest to, według mnie, jedno z najlepszych miejsc na studia. Tutejszy system nauczania da Ci z pewnością wiele korzyści. Praktyka i trening czyni mistrza. Uczelnie w Wielkiej Brytanii stawiają przede wszystkim na naukę przez zadania praktyczne, dlatego staże i praktyki możesz zacząć już nawet po pierwszym roku studiów. I tutaj zaczyna się Twoja kariera i start w przyszłość. Poza tym, ludzie, imprezy, lunch na campusie w gronie znajomych, różnego rodzaju societies*. To wszystko i jeszcze więcej czeka Cię na studiach w Wielkiej Brytanii. *Societies - grupy miłośników. Na każdym uniwersytecie tworzą się grupy miłośników różnego rodzaju. Przykłady: Christian society, black society, manga society, media society, fashion society etc. Każdy może śmiało dołączyć i poznawać dzięki temu wiele nowych osób. Dziękuję za interesującą rozmowę i wyczerpujące informacje. I powodzenia! :) Kochani! Lato w pełni i wiem, wiem- niektórym z Was mniej się chce. Jak wypoczywać i jednocześnie zrobić coś dla języka? Mój dzisiejszy wpis jest właśnie o tym- zabierajcie tablety, laptopy i inne i-phone’y na plażę, do hotelu i…do dzieła- łączymy bardzo przyjemne z bardzo pożytecznym! Większość stron, które dziś polecę dotyczy tylko języka angielskiego- musicie mi wybaczyć- to z racji wykonywanej pracy lektora tego języka. :)
ororo.tv/pl Super strona, którą już kilkakrotnie polecałam. Seriale, filmy, krótkie programy. Z napisami lub bez. Naprawdę kopalnia inspiracji dla lubiących oglądać anglomaniaków. vimeo.com Krótkie filmy video. Bogactwo tematów. Pod niemal każdym filmikiem komentarze do poczytania. Można oczywiście dodać swój komentarz (wskazane!). Wpisz po angielsku czego szukasz, określ tematykę, która Cię interesuje i tadamm! www.ted.com Chyba się powtarzam, ale… jeśli jest jeszcze tutaj ktoś, kto nie zna tej strony, to szybciutko ją poznaje. Bo ted.com to studnia bez dna. Jak raz wpadniesz, nie wyjdziesz. Można oglądać z napisami lub bez, można również zapisać w wygodnym formacie audio i tylko słuchać. Rozpiętość tematów przeogromna. Za każdym razem emocje gwarantowane. Polecam również filmiki na ed.ted.com- to taka edukacyjna „strona córka”. speechyard.com/pl/ Zachwyciła mnie ta strona! Oglądasz filmy i uczysz się wyrażeń ze słuchu. Warto zacząć od obejrzenia na stronie video z instrukcją posługiwania się tym cudem. Bardzo ciekawym dodatkiem jest aplikacja Speechyard do serwisu Netflix. Instalujesz wtyczkę do Chrome, oglądasz filmy i seriale w Netflix i tłumaczysz słówka/ wyrażenia z napisów. Czego chcieć więcej? eslvideo.com/ Tutaj słuchasz, oglądasz, a potem odpowiadasz na kilka krótkich pytań quizowych. Idealne do „pięciominutówek” językowych na każdy dzień wakacji- dla zaspokojenia wyrzutów sumienia i poczucia: "Ok, dziś coś już zrobiłem dla języka angielskiego". learnenglishteens.britishcouncil.org/study-break/video-zone Filmiki z youtube wraz z napisami i ćwiczeniami. Cała gama ciekawych tematów. Młodzież na pewno znajdzie coś dla siebie, starsi uczniowie z pewnością też. newsinlevels.com Wiadomości z całego świata dla uczących się języka angielskiego, zawsze na trzech poziomach zaawansowania. Na najniższym poziomie-wiadomości czytane są bardzo powoli, abyś dokładnie i bez stresu mógł wszystko zrozumieć. Możesz najpierw sprawdzić swój poziom znajomości języka. I oczywiście koniecznie wypróbować wyższe poziomy. voicetube.com Absolutny hit! Wrzucasz interesujący Cię temat. Wyświetlają się propozycje dla Ciebie. Następnie oglądasz i czytasz tekst po prawej stronie ekranu. Przez takie strony zaczynam poważnie martwić się, czy będę Wam jeszcze w ogóle potrzebna w przyszłości. ;) www.bbc.co.uk/learningenglish/english/features/witn Ostatnia propozycja na dziś to odsłona BBC dla uczących się języka, czyli Words in the News. Najświeższe wiadomości z całego świata, podane w przystępnej formie krótkich filmików video z ćwiczeniami na wybrane słówka. Mam nadzieję, że każdy wybierze coś dla siebie. Nie zapomnijcie, że trwa gorące lato i czasem warto jednak oderwać się od ekranu. A będzie to trudne z tymi cudami- gwarantuję! Nie wiesz, jak podtrzymać aktywną znajomość języka w okresie wakacji? Boisz się, że cały wysiłek i praca pójdą na marne, a język w zapomnienie? Z pewnością tak się nie stanie, gdy nie odłożysz go na półkę, by sukcesywnie „przykurzał się” do następnego kursu. Dziś bardzo praktyczny poradnik. Oto serwisy i aplikacje, z których warto skorzystać, by komunikować się w języku obcym nawet wówczas, gdy latem nie uczestniczysz w zorganizowanej nauce w szkole językowej.
ITALKIE, SPEAKY, TANDEM (www.italki.com/partners, www.gospeaky.com, aplikacja Speaky na Androida jest dostępna w Google Play, www.tandem.net ) W tych aplikacjach możesz znaleźć partnera do wymiany językowej, czyli komunikowania się. W Italkie, Tandem i Speaky uczysz innych swojego języka ojczystego w zamian za praktykowanie innego języka, taki swoisty handel wymienny. Wraz ze swoim „language buddy” sami ustalacie częstotliwość spotkań oraz formę wymiany językowej. Zaleta: uczysz się za darmo, poza tym- nie tylko masz możliwość nauczyć się nowych języków i znaleźć partnera językowego, ale również połączyć się z ludźmi z całego świata, nawiązać znajomości, a może nawet przyjaźnie. Wada: może być trudno znaleźć chętnych na uczenie się języka polskiego, bo, jak wiadomo, jest to język mało globalny i stosunkowo trudny, co nie oznacza oczywiście, że nie znajdziemy amatorów polszczyzny. MEMRISE (www.memrise.com) Utytułowana i obdarowana licznymi nagrodami aplikacja dostępna w Google Play. Korzystając z niej przejmujesz rolę szpiega językowego- zostajesz wciągnięty w ekscytującą i pełną przygód „grę”, pełną zarówno wrogich, jak i przyjaznych agentów. BUSUU (www.busuu.com/pl) Busuu to portal społecznościowy umożliwiający naukę języków obcych, w którym użytkownicy pomagają sobie nawzajem robić postępy w nauce. Serwis wyposażony jest w audiowizualny materiał dydaktyczny do aż dwunastu języków. Użytkownicy mogą założyć profil oraz stworzyć własne portfolio językowe. Ćwiczenia robimy własnym tempem, śledząc wzajemnie swoje postępy. Ciekawą opcją jest tu videochat, który umożliwia ćwiczenie języka przez mowę i łączy nas z innymi użytkownikami posługującymi się tym językiem. Google Language Practice Hangouts (www.plus.google.com/communities) Google Language Practice Hangouts to kolejne miejsce, które warto odwiedzić, aby nawiązać kontakty z innymi uczącymi się języków obcych. Setki ogłoszeń osób, chcących nawiązać językowy kontakt. Nic prostszego-załóż konto Google i do dzieła! Itchy Feet: the Travel and Language Comic (www.itchyfeetcomic.com) ItchyFeet to zabawny komiks o podróżach, życiu w innych krajach i nauce języków obcych. Czytelnicy zapoznają się z całą gamą humoru sytuacyjnego, związanego cudzoziemcami, innymi krajami oraz ich zwyczajami, również językowymi. Co tydzień nowy komiks do poczytania. TalkEnglish.com (na system Android) Aplikacja oferuje setki lekcji i tysiące plików audio, które służą pomocą w uczeniu się mówienia. Zdania z lekcji można kliknąć i usłyszeć, jak są wypowiadane przez native speaker’a. Można również nagrywać siebie. Karaoke na youtube (www.youtube.com/user/singkingkaraoke ) Na zakończenie propozycja, którą wskazali mi moi uczniowie. Nawet, jeśli uważasz, że nie potrafisz śpiewać, warto dołączyć i spróbować swoich sił. Można nagrać swoje wykonanie i odsłuchać, porównując z oryginałem. Pamiętaj: to nie musi być od razu publiczny występ! Można ćwiczyć do woli w zaciszu własnego domu, gdy nikogo nie ma w pobliżu. A ile dobroci dla naszego języka! Nie musisz korzystać z wszystkich propozycji na raz. Nie każda pewnie będzie dla każdego. Ale znajdź koniecznie coś dla siebie! Podtrzymanie znajomości języka w czasie, gdy nie korzystasz z regularnych zajęć jest teraz na wyciągnięcie ręki. Więc ją wyciągnij, mój drogi Uczniu! :) Często jestem pytana o swoje zawodowe doświadczenia. Uczniowie są ciekawi, skąd, dlaczego, kiedy i gdzie. Końcówka roku szkolnego skłoniła mnie do pewnych refleksji. Dzisiejszy wpis poświęcam więc na opowiedzenie mojej historii. :)
Nie, nie urodziłam się w SJO, gdzie obecnie uczę! Choć to już prawie 15 lat tu i wielu z Was myśli, że tu żyję, jem i śpię! Czasami prawie, ale staram się, jak mogę zachować zdrowy „work-life balance”, choć to trudne, jak coś kochasz, bo po pracy- nadal to kochasz. :) Ale zacznę od początku. ...Nie chciałam być nauczycielem. W zasadzie był to jeden z ostatnich zawodów, który przychodził mi do głowy, gdy rozważałam, którą drogą pójść. Nie wykluczałam go, bo, jako, że uwielbiałam język angielski, był to najbardziej oczywisty kierunek. Jednak broniłam się przed tym zawodem, gdyż miałam wiele fałszywych, jak się później okazało, przekonań na jego temat. Myślałam, że praca nauczyciela, czy lektora jest:
Moje pierwsze grupy, jeszcze w czasie studiów, hm… ci uczniowie byli wówczas 5-6-latkami, więc teraz mają po 26 lat! Cudowne dzieciaczki, które kompletnie mnie kupiły zaangażowaniem, entuzjazmem i swoimi postępami. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym poczułam na 100%, że YES! YES! YES! Było to przedstawienie komiksu z naszego podręcznika. Zaprosiliśmy rodziców, dyrektorkę szkoły językowej, w której wówczas uczyłam- pełna gala. Bardzo bałam się, że nie wyjdzie, że zapomną swoje kwestie itp. A one, nie dość, że cudownie odegrały powierzone role, to jeszcze niesamowicie wyglądały, mamy dały czadu z przebraniami, pełne odwzorowanie postaci z komiksu! Było bosko i nadal tamto wspomnienie wywołuje we mnie dreszczyk. Ten dreszczyk pociągnął całą lawinę dalszych zdarzeń. Kolejne szkoły językowe, kursy, nowe wyzwania. Praca w pewnym Domu Kultury w Katowicach, gdzie prócz bardzo starej tablicy, ławek z otworami na kałamarze, pamiętającymi czasy moich dziadków chyba i żałośnie dyndającej żarówki na kablu, nie miałam w sali kompletnie nic. Na każde zajęcia zabierałam ze sobą spore pudło z materiałami, zabawkami, odtwarzacz, a w zasadzie magnetofon kasetowy i własną kredę do tablicy. I maszerowałam do tramwaju z tym ładunkiem! Nie było tam ksera, multimediów, tablic interaktywnych i innych cudownych udogodnień, jakie przyniosły ostatnie lata. Dom Kultury umiejscowiony był w nieco mrocznej i przygnębiającej dzielnicy. Będąc tam kompletnym outsiderem, z innego miasta, nie rozumiałam ani słowa z tego, co mówili do mnie na ulicy ludzie, posługujący się wyłącznie gwarą. Ale byli oni- fantastyczni uczniowie, dzieci z trochę biedniejszych rodzin, dla których ten kurs, oferowany za darmo przez Domu Kultury, był jedynym sensownym zajęciem pozalekcyjnym. I tak cudownie mówiły, zaciągając po śląsku w angielskim! Po studiach zaczęłam uczyć dorosłych. To było nowe wyzwanie. Na początku oczywiście nie bardzo wiedziałam, jak się do tego zabrać. Czułam jednak, że to dobry kierunek, bo wówczas edukacja dla dorosłych nie była jeszcze tak powszechna, jak dziś. I, co ciekawe, dorośli, po kilkuletnim doświadczeniu nauki języka angielskiego w szkole średniej, czy na studiach, nadal nie potrafili mówić i z taką potrzebą do mnie trafiali: chcieli mówić. Jedna z moich pierwszych, własnych grup dorosłych to czwórka przesympatycznych emerytów, dla których wyjście na angielski było czymś więcej niż wyjściem na angielski. To było spotkanie towarzyskie. Celebrowali je w niesamowity sposób- strojem (ach, te kapelusze Pani Marii!), zachowaniem. Choć na samych zajęciach łatwo nie było. Wymagały ode mnie pokładów anielskiej cierpliwości, gdy po trzydzieści razy powtarzaliśmy to samo. Wówczas jednak odkryłam jedną z najważniejszych rzeczy w całej mojej praktyce zawodowej: konieczność dostosowania zajęć, materiałów, tempa lekcji i … siebie samej do grupy docelowej, potrzebę indywidualizacji. W końcu, w którymś momencie tej drogi postanowiłam: własna szkoła albo nic! Miałam pomysły, chęci, kompletny brak pieniędzy na start i zerowe pojęcie o prowadzeniu działalności. Z perspektywy tych 15 lat mogę tylko powiedzieć, że popełniłam całą gamę biznesowych błędów. Pocałowałam też sporo przysłowiowych klamek. Przeżyłam kilka chybionych inwestycji w pomysły, które wydawały mi się świetne..ale tylko mnie. Pod względem biznesowym niemal wszystko zrobiłabym teraz zupełnie inaczej niż „na starcie”. Nie raz, tu i ówdzie, podcinano mi skrzydła i sugerowano, żebym lepiej poszła do tzw. „porządnej pracy”. Nie poszłam. Stworzyłam sobie swoje miejsce pracy. Na własnych zasadach, na własną odpowiedzialność, bez kompromisów- moja bajka, po prostu. Bywało i nadal bywa po górkę. Czy żałowałam kiedykolwiek? Never! Moje miejsce na ziemi to praca lektora, którą można tak fantastycznie wykorzystać do rozwijania się na bardzo wielu płaszczyznach: językowej, biznesowej, osobistej, towarzyskiej- każdej! Nauczyciel jest trochę edukatorem, trochę negocjatorem, trochę przyjacielem, trochę psychologiem. Po prostu nieziemski zawód, który daje tyle możliwości rozwoju, co chyba żaden inny! Doceniam też ogromnie swobodę, jaką daje mi praca w prywatnej szkole językowej- bo tak naprawdę nie hamują mnie ramy żadnego na sztywno wymyślonego, jednakowego dla wszystkich programu. Mogę dostosować zajęcia do ucznia, czy grupy uczniów, ich zainteresowań, potrzeb, ich świata po prostu. Mogę nauczanie zindywidualizować. I wreszcie to, co chyba najbardziej, cenię w tej pracy- możliwości rozwoju, jakie daje, ciągle nowe wyzwania i świadomość, że jeszcze tak wiele można zrobić, nauczyć się, dowiedzieć. Że ciągle czegoś się uczę. Codziennie. Poznaję również tylu wspaniałych nauczycieli, mentorów zawodu, metodyków, inspiratorów. Otaczanie się nimi „wypycha do przodu”, dosłownie. Tak więc, jeśli myślisz, że ten zawód jest nudny, to …zmień myślenie! Mam nadzieję, że wielu z moich przeszłych i obecnych uczniów zaryzykuje pójść tą drogą.:) Zbliżający się koniec roku szkolnego skłonił mnie do spisania pewnych zasad, którymi kieruję się ucząc języka angielskiego. Czasem pytasz, dlaczego robię coś tak, a nie inaczej lub dlaczego chcę, byś Ty zrobił coś w określony sposób. Dziś jest ten dzień! Wyjaśniam 10 podstawowych zasad moich lekcji. Niektóre widać na lekcji, o niektórych nawet nie wiedziałeś, bo dzieją się na „drugim planie”.
Zasada #1 Mam na Ciebie plan! ..i nie zawaham się go użyć. Każdy kurs, jaki prowadzę, każdy uczeń, którego uczę jest nieco inny. Na szczęście! Jednak każdy ma podobny cel: osiągnąć swobodę w posługiwaniu się językiem angielskim. Środki do osiągnięcia tego celu mogą jednak być różne i zależeć od bardzo wielu czynników, między innymi: wieku, trybu życia, charakteru. Dlatego każdy mój kurs posiada plan strategiczny. Opracowuję go na początku kursu i weryfikuję oraz modyfikuję w trakcie trwania Twojej nauki. Ja wiem, w którym momencie procesu uczenia się jesteś i jak bardzo zbliżyliśmy się do założonego celu. Zasada #2 Trzeba się nagadać! Tak! Mówienie stawiam absolutnie na pierwszym miejscu. Od pierwszej lekcji poziomu podstawowego. By nauczyć się mówić, musisz…mówić. Rozszerzać słownictwo. Powtarzać. Wdrażać. Gramatykę poznajesz też wyłącznie po to, by zastosować jej zasady w mówieniu. Stąd na moich lekcjach niewiele typowych gramatycznych ćwiczeń „uzupełnianek” . W zamian za to kolorowe, często obrazkowe multimedialne prezentacje zasad oraz …gramatyczne ćwiczenia mówione. „Gadana” praca domowa należy do ulubionych form zadań domowych większości moich uczniów. Nagrywanie się i wysyłanie video do nauczyciela staje się z czasem standardem Twojego kursu. A efekty są naprawdę szybkie i bardzo widoczne, a w zasadzie słyszalne. Rekordowe nagranie mówionej pracy domowej mojej uczennicy trwało 40 minut! Rekordowy czas wysłania pliku z nagraniem przez ucznia to 5:10 rano (przed pracą)! Rekord w ilości "gadanych" prac należy do ucznia, który nagrywa i wysyła mi krótkie filmiki codziennie od kilku miesięcy! Oczywiście nie bez skutku, bo mówi w zauważalny sposób coraz lepiej. Zasada #3 Język polski zostaw w domu. ..lub przynajmniej za drzwiami. Używamy języka docelowego. Nad Twoim językiem pracujemy wykorzystując autentyczne materiały językowe- prawdziwe video, artykuły z gazet, podcasty, strony internetowe, piosenki. W ten sposób nie” udajemy” języka, nie przymierzamy się do niego, tylko używamy go w realnym kontekście. Uczenie się języka obcego w języku polskim znacznie utrudniłoby i opóźniło cały proces Twojej nauki. Nie ma też potrzeby tłumaczyć zdań z lub na język polski. Metody poznawania i aktywizacji słownictwa, które stosuję na Twoich zajęciach zupełnie eliminują tę potrzebę. Język polski i angielski należą do zupełnie innych grup językowych, stąd niewiele pomiędzy nimi podobieństw. To po co mieszać? Zasada # 4 Tacy z gotowcem brak! Co to oznacza? Kluczowe dla mnie słowo to: zaangażowanie! Twoje! Własny zeszyt, własnoręcznie prowadzony słowniczek, uzupełniony Twoimi własnoręcznymi rysunkami obrazującymi słownictwo, stosowanie się do moich sugestii odnośnie pracy poza lekcją, słuchanie porad językowych oraz dołączenie do i obserwowanie grup dla Uczniów, które prowadzę na Facebook’u- to wszystko zbliża Cię do sukcesu w nauce języka, dzień po dniu. Często nie powiem Ci więc, których słówek masz się nauczyć po lekcji, będziesz musiał zdecydować sam. Nie dam Ci gotowej listy wyrazów z tłumaczeniami. Nie będę tworzyć zbyt wielu materiałów na papierze, bo w ich skuteczność już nie wierzę od dawna. Jeśli Ty sam nie będziesz chciał się zaangażować, to nam to po prostu nie wyjdzie. Zasada #5 Kochajmy multimedia! Niech żyją technologiczne nowości i....podręcznik! Materiały wizualne, tablica multimedialna lub ekran projekcyjny, telefony komórkowe w akcji, lekcje bez tony kserówek, kolorowy podręcznik- to podstawa Twoich lekcji. To właśnie między innymi dzięki nim jest na lekcji dynamicznie, różnorodnie i bardzo kreatywnie. Na zajęciach raczej nie siedzisz z nosem w kartce ani Ty, ani ja. Bo siedzenie z nosem w kartce jest nudne, jak sama kartka wyjęta z ksero. I znów ma się nijak do życia i realnych kontekstów językowych. Jeśli tylko masz taką możliwość, gorąco namawiam Cię- nie kseruj podręcznika, zainwestuj! Pomijając wątpliwą legalność korzystania z kopii oraz kwestie bycia fair wobec autorów podręczników oraz wydawnictw, kolorowy podręcznik sprawi przyjemność Twojemu mózgowi. Lepiej zapamiętasz to, co kolorowe i atrakcyjne dla oka. Pójdę o krok dalej i poproszę Cię o używanie kolorowych marketów i zakreślaczy. Co Ty na to? Zasada # 6 A Ty się tylko baw! Zabawy, gry, gadżety…sporo ich na moich lekcjach. Nie potrafię przejść obojętnie obok tanich sklepów z gadżetami, w marketach wzbudzam podejrzenie ochrony, spędzając godzinę przy regale z grami, a zakupy spożywcze dla domu zwykle są niekompletne, bo zostawiam je na koniec. Wyznaję zasadę: rodzina bez marchewki w zupie przeżyje, grupa bez fajnej gry na lekcji lub gadżetu- nie.;) Używam jednak takich atrakcji w rozsądnych ilościach. Zwykle nie więcej niż jedna sztuka na lekcji i tylko na części lekcji. Co dają gry i gadżety? Urealniają lekcję, bo gdy, np. w czasie lekcji o filmie, użyjemy w zabawie prawdziwego filmowego klapsa, lekcja ta będzie bardziej namacalna. Gry to dużo śmiechu, zabawa, zdrowe współzawodnictwo i ….uczenie "podstępem", bo zaangażowany w grę, nawet nie wiesz, kiedy używasz języka angielskiego. Zasada #7 Lekcja na głowie. Często proszę Cie, abyś wykonał jakąś pracę przed lekcją. Obejrzał coś, posłuchał, przeczytał, przemyślał, powtórzył. To lekcje odwrócone. Czasem wywołują w Tobie niepotrzebną panikę: a co, jak nie zrozumiem? Lub bunt: dlaczego ja mam przygotowywać coś na lekcję, a nauczyciel to co? Czemu służy taka strategia? Przyspieszeniu procesu uczenia się języka, a także wspomnianemu już wcześniej zaangażowaniu Ciebie w Twój proces uczenia się. Oglądając zadane na lekcję video w domu masz, po pierwsze, możliwość obejrzenia go tyle razy, ile chcesz, a po drugie maszerujesz na lekcję w roli eksperta, bo Ty już to wiesz! Teraz tylko czas na aktywizację i gotowe! Skracamy w ten sposób czas przyswajania nowości i przyspieszamy uczenie się. Chcesz poczytać więcej na ten temat? Pisałam o tym tu: http://agnieszkamazurkiewiczsjo.weebly.com/home/dlaczego-ten-balwanek-stoi-na-glowie Zasada # 8 Jedz i pij! Jedzenie i picie na lekcji uważam za zupełnie naturalną czynność i w pełni ją akceptuję. Jesteś głodny, a w plecaku czeka kanapka- to sobie zjedz. Masz ochotę na kawę lub herbatę- bardzo proszę, możesz ją sobie zrobić przed lub na lekcji. Jesteś pobudzony i nie możesz usiedzieć w miejscu? OK, przejdź się po sali albo poskacz przez chwilę. Bardzo ważne, abyś czuł się na lekcji naturalnie i swobodnie. Nie tworzymy atmosfery „szkolnej klasy” na zajęciach. To spotkanie. I ma być miłe i swobodne, bo tylko wówczas zrelaksowany mózg otworzy się i przyjmie nowe. Zasada # 9 Popraw mnie, ach popraw! Czy wiesz, że kwestia poprawiania błędów uczniów jest przyczyną największej polemiki, jeśli chodzi o zasady moich lekcji? Moi uczniowie zwykle chcą bardzo, aby poprawiać każdy ich najdrobniejszy błąd. Chcą, dopóki mi nie zaufają i nie zobaczą, że znacznie szybciej uczą się i swobodniej oraz sprawniej mówią, gdy nie „czepiam się” każdej najdrobniejszej usterki w ich wypowiedzi. Zaufaj i Ty. Czasami nie będę poprawiać Cię i nie wynika to z mojego lenistwa, tylko z przemyślanej strategii nauczania. Są ćwiczenia komunikacyjne, gdzie poprawianie błędów bardzo zaburzyłoby proces nauki i ich efektywność. Czasami zrobię to tak, że nie będziesz wiedział, że Cie poprawiam. I, choć zrobiłeś błąd, z lekcji wyjdziesz już bez niego. My, nauczyciele mamy takie swoje nauczycielskie „czary mary”, choć czasami ich nie widać bezpośrednio na lekcji. Zasada # 10 Uśmiechnij się i …jeszcze raz uśmiechnij! Do siebie, do mnie, do innych w grupie. Pozytywne nastawienie a sukces w nauce języka? Pewność siebie a swoboda mówienia? TAAAK! To wszystko ma ze sobą bardzo głęboki związek. Zostaw za drzwiami problemy, pracę. Wyłącz telefon! Lekcja to czas dla Ciebie! Twój dobry czas. Pozytywnie nastawiony do świata, do grupy, do lektora, do materiału językowego, który jest na lekcji, naprawdę osiągniesz więcej i szybciej. Niepewność, brak wiary w siebie, narzekanie, wywlekanie problemów- bardzo hamują proces uczenia się języka. Nie przeszkadzaj więc sam sobie i pozbądź się tych negatywnych emocji i stanów przed lekcją. To nasz czas razem- Twój i mój i niech on będzie jak najlepiej wykorzystany, ale też jak najmilej spędzony. Abyśmy chcieli do siebie wracać na kolejnych spotkaniach. Masz na to wpływ!:) „Do wakacji nie zostało zbyt dużo czasu. Naucz się języka w 14 dni i błyszcz na urlopie”. „Super szybkie efekty, angielski będzie twój w zaledwie dwa tygodnie, zaskocz znajomych!” „Codziennie tylko 10 minut nauki i mówisz płynnie po angielsku po 30 dniach!” „Cudowna metoda gwiazd i polityków na naukę języka w kilka tygodni.” Itd. Itp.
Haseł tego typu dokoła jest obecnie bardzo wiele. Na pewno nie raz się na nie natknąłeś. Zwykle towarzyszy im tzw. „wezwanie do akcji” i to szybkie, czyli przycisk KUP TERAZ, abyś zbyt długo nie myślał, nie rozważał za i przeciw, nie analizował i, przede wszystkim, broń boże, nie zaczął szperać w poszukiwaniu recenzji i opinii na temat tegoż super szybkiego "odblokowacza" Twojego językowego potencjału… Gdy masz chwilę zawahania, zwątpienia w siebie i swoje umiejętności językowe, istnieje duże prawdopodobieństwo, że klikniesz. Dlaczego nie wierzę i nie polecam wierzyć Tobie w niewiarygodnie szybkie efekty nauki w kilka/ kilkanaście dni? Hasła brzmią fajnie, ale to tylko hasła. Nigdy o tym nie zapominaj. Są jak wątpliwe diety cud, które w parę dni zrobią z Ciebie super modelkę przed wakacjami na plaży. Jeśli jesteś na poziomie podstawowym, nie znasz w języku obcym ani jednego słowa, raczej nie licz, że osiągniesz biegłość doświadczonego poligloty w tak krótkim czasie, jak Ci obiecują w reklamie. Owszem, stosując się do zasady: 10 minut dziennie codziennie, w ciągu 30 dni nauczysz się nieco, oczywiście pod warunkiem, że metoda będzie profesjonalnie opracowana przez metodyków, a materiały dobrane indywidualnie „pod ucznia”, a także będziesz sumiennie realizował plan. Nie osiągniesz jednak poziomu pozwalającego Ci na swobodne językowe obcowanie za granicą. Jeśli zaś jesteś na wyższym poziomie….no cóż, sam dobrze wiesz, że 10 minut dziennie nauki samodzielnej zdziałać może cuda. Dlatego tak bardzo Ci to polecam. Zastanów się jednak dobrze, czy…nie zrobisz tego lepiej sam, za darmo, planując powtórki, czy też po prostu regularny kontakt z językiem (seriale, podcasty, czytanie). Gdy jednak zdecydujesz się na zakup superszybkiego językowego cuda, warto dopytać, w jaki sposób zostanie zweryfikowany Twój językowy poziom oraz, jak dobrane będą materiały dla Ciebie, co dokładnie zyskasz kupując. A może niezobowiązująca lekcja na próbę? Nauka języka to proces. Zobacz, jak uczymy się języka ojczystego- stopniowo, popełniając błędy, mówiąc, słuchając. Dlatego szybkie językowe „wash and go”, zakupione w Internecie, może okazać się porażką. Potrzebujesz czasu na aktywizację wszystkich nowopoznanych słów, struktur. Potrzeba Ci czasu na mówienie, nagrywanie, konfrontowanie swojej wymowy z nagraniami, przetworzenie językowych treści. Tego nie da się zrealizować w kilka/ kilkanaście dni skutecznie. Czasem utrwalenie jakiegoś zagadnienia wymaga czasu, nabrania dystansu. Inne jest piękne. Tak, jesteśmy inni, na szczęście. Różnimy się między sobą również sposobem, w jaki uczymy się języka. Dlatego jedna, uniwersalna metoda, doskonała dla wszystkich … po prostu nie istnieje. To właśnie z tego powodu na lekcjach indywidualizujemy nauczanie. Moje doświadczenie lektorskie pokazuje wyraźnie, że zupełnie inaczej uczy się i ma zupełnie inne językowe potrzeby zapracowany biznesmen „w rozjazdach”, a całkowicie inne osoba o uregulowanym trybie życia, pracująca codziennie w godzinach 9-17. Podczas, gdy ta druga sama poprosi o pisemne zadania i nagra mi pięć „gadanych” prac domowych w każdym tygodniu, pierwszy uczeń raczej na 98 % tego nie zrobi, a już na pewno nie regularnie. Stąd moja propozycja pracy samodzielnej, „między lekcjami” dla niego będzie nieco inna np. słuchanie TEDów nagranych w wersji audio, co robić można z powodzeniem w samochodzie. Inne jest również tempo, w jakim się uczymy. Niektórzy potrzebują więcej czasu na utrwalenie języka, inni mniej. Jedna osoba usłyszy coś raz i zapamięta na zawsze (miewam takich geniuszy na zajęciach), inna potrzebuje dużo powtórek, różnorakich ćwiczeń, gier, quizów, aby nowe przestało być nowe. Jeden uczeń jest świetnie zorganizowany i systematyczny, drugi potrzebuje kogoś, kto stale kontroluje jego regularność w kontaktach z językiem. Wcale nie chcę Ci powiedzieć: nie kupuj w Internecie, bo tam samo zło. Nie forsuję też przekonania, że tylko ze mną lub innym „żywym lektorem” nauczysz się języka, choć, niewątpliwie, tylko wówczas masz szansę na interakcję na żywo, na prawdziwą komunikację z drugą osobą. Chcesz- próbuj hiperszybkich wynalazków do nauki bez udziału nauczyciela. Zachęcam jednak do włączenia zdrowego rozsądku, jako stałego elementu w procesie zakupowym w przypadku takich usług. To Twoje pieniądze i Twój cenny czas. I dobrze, abyś ich nie wyrzucił w błoto, dając się omamić pustym sloganom reklamowym. Zanim kupisz, sprawdź. Zapytaj innych użytkowników o opinię. Zastanów się, czy to odpowiednia metoda do Twojego trybu życia, pracy, czy jesteś systematyczny i na pewno wyciśniesz z tej nauki maksimum. I, błagam, nie wierz, że w dwa tygodnie zaczniesz płynnie i bezbłędnie mówić po angielsku, startując z poziomu zerowego. No chyba, że te dwa tygodnie przełożysz na 14 dni x 24 godziny, co da Ci 336 godzin nauki języka, bo, być może, właśnie tak należy odczytywać te reklamy. Wówczas, zgadzam się, 336 godzin zrobi z Ciebie mega rozmówcę. Tylko, chyba nie „na raz”. ;) Już wkrótce na blogu doradzę Ci, z jakich bezpłatnych narzędzi korzystać, by nie stracić kontaktu z językiem w wakacje, gdy jednak nie zdecydujesz się na naukę na kursach letnich. Poruszę dziś temat nieco drażliwy. Niektórym z Was się to nie spodoba. Otóż, drogi Uczniu, są rzeczy, których NIGDY dla Ciebie nie zrobię, choćbyś mnie błagał, groził i zaklinał.
No way #1, czyli lekcje po polsku. „A może zaczniemy najpierw po polsku. Pani nam tu opowie trochę. I tak powoli, z lekcji na lekcję, będziemy angielski dorzucać.”, „A możemy to przetłumaczyć na polski, najlepiej w całości?” Dlaczego jest to niemożliwe na moich lekcjach? Po pierwsze, dlatego, że zależy nam na szybkim efekcie, prawda? Nie osiągniemy go ucząc się w Twojej „strefie komfortu”, czyli w języku polskim. Język nie jest przedmiotem, który należy tylko dokładnie przeanalizować i zrozumieć, by móc go używać. Naszym wspólnym celem jest, abyś go przyswajał w sposób jak najbardziej naturalny. I to jak najszybciej, bo przecież na tym Ci zależy. Naprawdę nie dzieje się nic złego, gdy nie zrozumiałeś jakiegoś słowa. Nie trzeba dokładnie tłumaczyć na język ojczysty dwudziestu zdań na każdej lekcji, by zrobić postęp. Liczy się ogarnięcie kontekstu danej sytuacji, tak, jak w prawdziwym życiu. Przyjrzyj się dzieciom, które dopiero zaczynają się komunikować. One również nie rozumieją każdego słowa do nich adresowanego, a jak błyskawicznie robią postępy! Wiesz dlaczego? Nie mają blokad, zahamowań, nie boją się. Bądź jak dziecko, daj się poprowadzić za rękę. Możesz o tym nie wiedzieć, ale poziom języka, jakim posługuje się na lekcji Twój lektor, jest zawsze odpowiednio dostosowany do typu i poziomu kursu. To zupełnie „inny" angielski na poziomie podstawowym, inny na zaawansowanym, inny w grupie nastolatków czy dorosłych. No way #2, czyli uczmy się najpierw gramatyki, mówienie przyjdzie później. Kiedyś tak uważano. Gdy zaczynałam się uczyć języka, a było to jakieś dobre trzydzieści lat temu, już wówczas odchodzono od tego błędnego przekonania. Metodyka nauczania języków obcych zrobiła gigantyczny postęp i temu postępowi naprawdę watro zaufać. Nie należy cofać się do tego, co było i nie sprawdziło się. Na kursie mówimy od pierwszej lekcji. Gdy znasz całą gramatykę, a nie znasz słownictwa i, przede wszystkim, masz blokadę przed mówieniem, spowodowaną brakiem praktyki konwersacyjnej właśnie, nie odnajdziesz się w realnym językowym kontekście. Np. podczas zagranicznej podróży. Pani w hotelowej recepcji raczej nie wręczy Ci z wdzięcznością kwiatów za poprawne zastosowanie następstwa czasów w złożonym gramatycznie zdaniu. Ona chce się z Tobą tylko bezkolizyjnie porozumieć. Jeśli „polegniesz” zamawiając śniadanie do swojego pokoju, to, choćbyś użył form wszystkich czasów angielskich, nie dostaniesz tego, o co próbujesz prosić. Z drugiej znów strony, znając jedynie podstawową gramatykę oraz słowa potrzebne do tego zadania, dasz sobie świetnie radę. Słownictwo, łamanie blokady przed mówieniem, stopniowe poznawanie gramatyki- to stopnie Twojego sukcesu językowego. No way #3, czyli: „raz a dobrze” Nie namawiam Cię oczywiście do lekcji codziennie. Nawet standardowe dwa razy w tygodniu w szkole językowej nie jest koniecznością. Raz w zupełności może wystarczyć (ale to już naprawdę minimum, nigdy nie godzę się na lekcje „co dwa tygodnie” albo, jeszcze gorzej, „co jakiś czas”). Pamiętaj jednak, że nawet jedna lekcja w tygodniu nie zwalnia Cię z konieczności regularnego obcowania z językiem. Jeśli oczywiście zależy Ci na szybkim efekcie nauki. Musisz mi zaufać: nauka języka nie dzieje się tylko na lekcji. Dzieje się poza nią, w zasadzie cały czas trwa proces przetwarzania informacji językowej. Nie wymawiaj się brakiem czasu: na posłuchanie zleconego przez lektora materiału językowego w czasie jazdy samochodem, obejrzenie odcinka serialu BBC, zamiast serialowych hitów TVP, w trakcie prasowania lub przeczytanie wpisu z językowej grupy w mediach społecznościowych podczas picia porannej kawy nie trzeba go aż tak wiele. Co więcej, nie musisz rezygnować z innych czynności. Najgorszy scenariusz z możliwych to: zasiadanie do tzw. „pracy domowej” i powtórki jeden raz w tygodniu, przed lekcją, bo tak wypada lub, jeszcze gorzej, samo „wpadanie” na lekcję, bez jakiegokolwiek wysiłku poza nią. Doskonale rozumiem, że nie masz godziny dziennie na siedzenie nad książką i typowo szkolną naukę (ja też nie mam!). Jednak język po prostu musi towarzyszyć Ci w codzienności, jeśli chcesz go szybko opanować. Stąd tak wiele moich porad i dodatkowych propozycji dla uczniów dotyczy pozalekcyjnego obcowania z językiem. Posłuchaj ich. To dlatego tworzę i zapraszam do uczestnictwa w grupach w mediach społecznościowych. To dlatego w tych grupach zadaję pytania, prowokuję do reakcji i przestrzegam używania wyłącznie języka angielskiego w odpowiedziach na posty. To dlatego „męczę” Cię, byś regularnie nagrywał swoje wypowiedzi i wysyłał mi je. To dlatego zachęcam do tworzenia własnych fiszek i robienia „zasadzek” językowych na samego siebie. No way #4, czyli wszystko mi daj „czarno na białym” …..a ja to sobie ładnie poskładam, do teczki włożę, na półkę odłożę. A po miesiącu, no może dwóch…wyrzucę. Kochani, kserówkom śmierć! Ostateczną wojnę kserowaniu wypowiedziałam dokładnie w lipcu ubiegłego roku, zainspirowana praktycznym treningiem multimedialnym oraz kursem grafiki dla lektorów autorstwa Anny Popławskiej. Już wcześniej czułam, że coś jest nie tak, nie do końca dobrze mi z tym, że moi uczniowie wychodzą z lekcji obłożeni papierem, „szybkoginącymi”, luźnymi kartkami o czarno-białym zabarwieniu skrajnej nudy. Muszę przyznać, że całkowicie „przerzuciłam się” na pracę za pomocą multimediów. Chyba nie zdarza mi się już lekcja bez projektora i elementów wizualnych, gier i materiałów wielokrotnego użytku. Nie dostaniesz kserówki, ale w zamian za to masz całą lekcję, krok po kroku, przyczepioną do wirtualnej tablicy korkowej na własność lub zamieszczoną na platformie edukacyjnej szkoły (u nas jest to profesjonalne oprogramowanie firmy LangLion, dedykowane szkołom językowym). Możesz, w dowolnej chwili, zapisać elementy lekcji na swój komputer. Nigdy nie zginie, nikt Ci jej nie wyrzuci i nie „zbierze” kurzu. Poza tym, pamiętajmy o tym, jak ważny jest kontakt wzrokowy, zupełnie jak w prawdziwym językowym kontakcie. Czytanie z nosem w kartce to nie nauka dialogu, tylko odtwórcze działania, zmierzające do zaliczenia kolejnego ćwiczenia, kolejnej strony. I następnej i następnej. Chcesz tak? A może wolisz aktywnie, intensywnie, kreatywnie i inspirująco oraz szybciej? To właśnie daje nam technologia. Jest jeszcze jeden ważny element tej całej układanki- Twój jedyny, niepowtarzalny, chroniony jak skarb… zeszyt. To tam zapisuj słówka, wizualizuj je rysunkami, zakreślaj kolorowym markerem. Twórz swoją własną językową encyklopedię. Jedyną, niepowtarzalną, bo Twoją osobistą. No way #5, czyli poprawiaj każdy mój błąd, bo jak nie ty, to kto? Może nikt. ;) Czy naprawdę chcesz, abym przerywała Twoją wypowiedź własnymi wtrąceniami co chwila? Błędy są naturalnym elementem towarzyszącym nauce języka. Nie unikniesz ich i nie należy się ich bać lub, tym bardziej, wstydzić. No dobra, zdradzę Ci pewną tajemnicę, ale nie mów nikomu: ja Twoje błędy poprawiam i koryguję cały czas, jednak bardzo często w sposób niebezpośredni –sterując tak zajęciami, abyś miał możliwość usłyszeć i przyswoić poprawną formę. Gdy więc ćwiczenie polega na swobodnym wyrażeniu opinii, nie proś mnie, abym poprawiała każdą najdrobniejszą usterkę w trakcie Twojej wypowiedzi. Czasami umówimy się, że podczas ćwiczenia będę zwracać uwagę na jedną tylko rzecz np. poprawność form przeszłych czasowników. Innych w ogólne nie będę korygować. W zamian za to, Ty postaraj się skoncentrować na tym samym- poprawnym użyciu czasowników przeszłych. Umowa stoi? Czasem może będzie nam „nie po drodze”. Bo są tacy, którzy nie kupią mojej metodyki, mojego pomysłu na lekcje i ich językowy rozwój. Będą próbowali wdrażać swoje zasady. Jestem na nie otwarta i baaardzo elastyczna- jeśli tylko przysłużą się przyspieszeniu nauki i jej efektywności, na pewno je uwzględnię. Są jednak pewne pryncypia, które nie zniosą kompromisu. Wówczas masz wybór- albo mi zaufasz i zobaczysz szybkie efekty, albo nie. Warunek jest tylko jeden: musisz słuchać moich zaleceń i stosować się do nich. Proste? No pewnie, że tak! „Czy ja dobrze mówię?”, „Czy, jeśli zamiast dźwięku „th” użyję „f” albo „s”, to czy zrozumieją mnie w Londynie?”, „ Czy będą się ze mnie śmiać?”- standardowe pytania większości polskich uczniów. Stąd dziś parę porad i narzędzi, dzięki którym zupełnie samodzielnie rozprawisz się z wymową. No to zaczynamy! #1 Jak oni to robią? Narzędzie: http://youglish.com/ Strona, na której po wpisaniu słowa, którego wymowy chcesz posłuchać zostanie ci zaproponowany film z serwisu YouTube, w którym użyte jest pożądanie przez ciebie słowo. Możesz wybrać wymowę brytyjską, amerykańską lub australijską. Masz do wyboru tempo: normalne, wolne lub szybkie. #2 Wyśpiewaj to! Narzędzie: https://lyricstraining.com/ Dostępna wersja w różnych językach. W wyszukiwarce wpisz tytuł interesującego cię utworu. Wybierz poziom zaawansowania (do wyboru są cztery). Nie musisz rejestrować się w serwisie. Zacznij słuchać. Utwór zatrzyma się i będziesz mieć czas na wpisanie brakujących słów ze słuchu. Po ich wpisaniu i kliknięciu na strzałkę „dalej” (po prawej stronie, na dole), program sprawdzi poprawność i skoryguje twoją propozycję, jeśli będzie trzeba. Następnie wysłuchasz poprawnie wpisanego słowa. Klikając na pasku po lewej stronie, możesz odsłuchać wybrane słowo/ frazę dowolną ilość razy. Warto głośno powtórzyć! Lub po prostu wyśpiewać to z wykonawcą! #3 Nie boję się oceny! Narzędzie: https://www.pronouncelive.com/ Nowość, którą poznałam niedawno dzięki uprzejmości Anny Popławskiej. Aplikacja do ćwiczenia wymowy. Wybierasz język. Słuchasz oryginału, potem nagrywasz siebie, mówiąc dokładnie ten sam tekst, którego wysłuchałeś (bez obaw, pojawia się w wersji pisanej i możesz go po prostu przeczytać), a następnie program ocenia poprawność twojej wersji w procentach. Trenujesz do skutku! Możesz skorzystać z darmowej wersji próbnej (podajesz aplikacji swoje imię i adres mailowy). Subskrypcja kosztuje 5.49 € za 6 miesięcy. Należy udostępnić aplikacji swój mikrofon. Program działa w przeglądarce Chrome. #4 Czy ja mówię w sposób zrozumiały? Narzędzie: GoogleDocs Wejdź na dysk Google w przeglądarce Chrome. Jeśli nie posiadasz swojego dysku Google, stwórz go (załóż konto). Otwórz „Nowy dokument” w Dokumenty Google. Wejdź w „Narzędzia” i wybierz „Pisanie głosowe”. Wybierz język i zacznij dyktować, klikając uprzednio w mikrofon w celu rozpoczęcia przetwarzania twojej mowy na pismo. Zakończ klikając w mikrofon. Sprawdź, co napisał program tzn. czy dobrze mu podyktowałeś. #5 Nie, nie zwariowałem- mówię sam do siebie i jeszcze tego potem słucham Narzędzie: www.mailu.com lub www.vocaroo.com Przy pomocy tych narzędzi możesz nagrać, a następnie odtworzyć swój głos. Pierwsze z nich służy do nagrywania audio z video. Drugie tylko audio. Nagrywaj nowe słowa i słuchaj ich brzmienia porównując z wymową np. sugerowaną przez słownik (patrz punkt poniżej). #6 Gadające słowniki Większość słowników ma obecnie funkcję audio, co oznacza, że możemy wysłuchać wymowy słówka, które wpisaliśmy w wyszukiwarkę słownika. Warto powtórzyć kilkakrotnie. Koniecznie głośno. W wielu słownikach można wybrać wersję językową np. brytyjską lub amerykańską. #Zapisywać czy nie? Na koniec rozprawmy się z faktami i mitami dotyczącymi zapisywania fonetyki polskimi znakami. Jako nauczyciel mówię stanowcze „NIE”. Ale sama, ucząc się różnych języków…no cóż, przyznaję, i mnie zdarzało się napisać wymowę po polsku. To jednak błąd i raczej nie należy tego czynić. Dlaczego? Z tego prostego powodu, że polskie znaki rzadko dokładnie odpowiadają dźwiękom w języku obcym. Brzmienia wielu z nich, np. angielskiego „th” nie da się zapisać polskimi literami. Ryzyko, jakie niesie ze sobą zapisywanie wymowy to, po pierwsze, że źle nauczysz się wymawiać słowo, a, po drugie, trudniej będzie ci zapamiętać pisownię, bo czytając słówko, oko samo będzie uciekało na zapisaną „wymowę”. Lepiej więc będzie dla twojej wymowy, gdy w zeszycie zapiszesz słówko w języku obcym, a wymowy posłuchasz korzystając z powyższych propozycji. Pamiętaj: dobrze wymawiać to, przede wszystkim, dobrze usłyszeć. Ale też powtórzyć i to wielokrotnie oraz nagrać. To co? Próbujemy? Jestem bardzo ciekawa, które narzędzie najbardziej przypadnie ci do gustu! Jeszcze tylko specjalny gratis dla anglomaniaków- do poćwiczenia od zaraz! :) Peter Piper picked a peck of pickled peppers. Did Peter Piper pick a peck of pickled peppers? If Peter Piper Picked a peck of pickled peppers, Where's the peck of pickled peppers Peter Piper picked? She sells seashells by the seashore. The shells she sells are surely seashells. So if she sells shells on the seashore, I'm sure she sells seashore shells. Red lorry, yellow lorry. Which wristwatches are Swiss wristwatches? How much wood would a woodchuck chuck If a woodchuck could chuck wood? He would chuck, he would, as much as he could, And chuck as much as a woodchuck would If a woodchuck could chuck wood. Dlaczego zadania egzaminacyjne z słuchania nadal uważane są za jedne z trudniejszych na egzaminach? Dlaczego uczniowie często nie lubią długich „listeningów”, narzekając na problemy ze skupieniem się? Jak uczyć się słuchać, by rozumieć coraz lepiej i więcej- nie tylko na lekcji, przede wszystkim w życiu? Nie masz „pod ręką” native speaker’a? W XXI wieku naprawdę nie szkodzi! #1 Zasłuchaj się. By nauczyć się słuchać i rozumieć trzeba…..słuchać. Jak najwięcej! Wszystkiego! Gdzie tylko się da wyszukuj wersji obcojęzycznych. Co powiesz na przykład na fajny serial w języku obcym? Może być z napisami w języku obcym lub, ostatecznie, w języku polskim, choć staramy się polskiego unikać, bo może się okazać, że zamiast słuchać, tylko czytamy napisy. Znacie to z kina, prawda? Eksplorujmy więc YouTube i jego zasoby. #2 Nie mów, że nie masz czasu na słuchanie- słuchaj „przy okazji”. W samochodzie, w autobusie, maszerując do szkoły. Gdzie chcesz. Polecam stronę www.ted.com Gdy już wybierzesz swojego ulubionego ted’a, możesz legalnie zapisać go w pliku audio (format MP4). (patrz zdjęcie) i słuchać wszędzie, niezależnie od dostępności internetu. Słuchaj również audiobooków w języku obcym. Radia obcojęzycznego. Audycji. Nic nie musisz robić- wystarczy Ci Twój smartphone z internetem i słuchawki (w samochodzie oczywiście słuchamy bez słuchawek !) #3 Gumowe ucho Podsłuchuj! Siedzisz w ulubionej kawiarni popijając kawkę i nagle słyszysz, że ktoś mówi po angielsku? Wytęż ucho! O czym rozmawiają? Skąd są? Jaki mają problem? Wiem, wiem- babcie mówiły, ze nieładnie podsłuchiwać. Dla dobra rozwoju językowego: można. Jesteś za granicą? Zdejmij z uszu słuchawki, odłóż telefon. Słuchaj, co mówią dokoła! Niewiarygodne, jak wiele osób zamyka się na język obcy wyjeżdżając za granicę i chodzi w słuchawkach na uszach zamiast chłonąć autentyczne audio, jakie oferuje im otoczenie. #4 Różnicuj język Nie słuchaj tylko jednego akcentu. Wyszukuj „smaczki”. Językiem angielskim posługuje się pół świata. Już dawno zaprzestano kłótni, do kogo on należy i która narodowość mówi najpoprawniej. Każda! Nigdy nie wiesz, z jakim akcentem przyjdzie Ci się zmierzyć w życiu np. w pracy, więc słuchanie tylko brytyjskiego akcentu wcale nie musi wyjść na dobre, gdy np. pracować ci przyjdzie z Azjatami mówiącymi po angielsku. Słuchanie jest ważne. Równie ważne jak mówienie. Bo na co nam umiejętność mówienia, gdy nie rozumiemy, co mówią inni. Słuchajmy kochani-ile wlezie! Wiele osób uczących się języka ogarnia trwoga na samą myśl o stworze zwanym GRAMATYKĄ. Nauczyciele zwykle ją uwielbiają. Łatwo im mówić- wiadomo- mają „zboczenie” zawodowe. Ale Ty, biedny uczeń, dlaczego niby Ty właśnie miałbyś się nią zajmować, skoro to takie trudne, nudne, monotonne, pracochłonne, czasochłonne i szaro-bure jak listopad.. Z niechęcią udajesz się na lekcję gramatyczną. Najchętniej byś ją opuścił. Większy fun na zajęciach to gry, zabawy, gadanie, a nie gramatyka. Prawda? Nieprawda! Przekonam Cię, że można ją polubić. I to niezależnie, czy chodzisz na zorganizowane zajęcia, czy uczysz się sam w domu. Do dzieła!
# 1 Gramatyczny youtube. Znamy youtube? No, ba! Skoro tam jest wszystko, gramatyka też! Uczysz się czasu Present Perfect? Wpisz go w wyszukiwarkę youtube. Co widzisz? Ja widzę dziś: 9 110 000 wyników. Oczywiście z pewnością nie każdy materiał jest w wersji super pro. Oczywiście nie namawiam, abyś oglądał wszystkie 9 110 000 odsłon. Ale…. jeśli lubisz filmy, dopisz do nazwy czasu słowo „movies” . To daje nam 2 350 000 wyników. A tam fragmenty filmów, gdzie użyty jest ten czas gramatyczny. Prawdziwe, namacalne, realne sytuacje językowe. Lubisz muzykę?- dopisz do nazwy czasu słowo „songs”. Co widzisz? Ja aktualnie: 2 290 000 wyników. Siądź wygodnie w fotelu i oglądaj, słuchaj. Słyszałeś te kawałki nie raz? To teraz wiesz, w jakim to czasie gramatycznym. Na wielu stronach są napisy, co dodatkowo ułatwia sprawę. Przyjemnie, prawda? A to jest nauka właśnie. # 2 Gramatyczne prezentacje w pigułce. Polecam Ci dziś stronę www.slideshare.net. Co tam znajdziesz? Wszystko! Naprawdę. Wpisz żądane zagadnienie gramatyczne w przeglądarkę i oglądaj. Slajdy, zdjęcia, tysiące przykładów, schematy, wyjaśnienia- to wszystko już tu jest. Przygotowane przez nauczycieli, w ładnej graficzne oprawie. # 3 Żądny dodatkowych ćwiczeń pisemnych do samodzielnego wykonania? Ależ proszę! Wygoogluj je sobie! Wpisz w wyszukiwarkę np.: “present perfect exercises online” i …tadammm! Mnóstwo ćwiczeń. Wybierz te z kluczem lub te, które „sprawdzają się” same online. I działaj! Jeśli uczestniczysz w zorganizowanej formie nauki języka, zapisz ewentualne pytania do swojego lektora, które powstaną w Twej głowie w trakcie ich wykonywania. # 4 Quizuj to! Lubisz quizy, awatary, „grę” na czas? Wejdź na www.quizizz.com. Załóż konto. Wpisz żądane zagadnienie w wyszukiwarkę quizów. Wybierz język (oczywiście preferowany ten, którego się uczysz). Wybierz awatara. I graj! Niezadowolony z wyniku? Zawsze możesz go poprawić, grając ponownie. # 5 Mówię gramatyką. Zapisz na osobnych karteczkach zagadnienia gramatyczne, które ćwiczyłeś na zajęciach językowych lub przerabiałeś samodzielnie z podręcznikiem gramatyki. Wylosuj jedną karteczkę dziennie. I …skup się na tym gramatycznym problemie, tworząc zdania, formułując myśli, mówiąc wyłącznie z wykorzystaniem tej konkretnej gramatycznej struktury. Wylosował się na dziś czas Present Perfect? Układaj z nim zdania i mów je głośno. Do siebie. Nagrywaj. Odsłuchuj. Opowiadaj sam sobie o swoich doświadczeniach życiowych do dnia dzisiejszego np.: I have travelled abroad a lot…. I haven’t seen an elephant yet …. Staraj się wkomponować ćwiczoną strukturę gramatyczną w swoją codzienność. Pomyśl wieczorem, co robiłeś dziś. I’ve answered 500 e-mails….I’ve seen my boss twice today. … Gramatyki uczysz się głównie po to, aby się nią swobodnie posługiwać w mówieniu. No to mów! Nie taka straszna ta „domowa” grammar, prawda? W 21 wieku można zapomnieć o wielostronicowych skopiowanych ćwiczeniach pisanych małą czcionką, tomach z gramatycznymi ćwiczeniami z lat 50-tych. To już przeszłość. Nowe podejście do nauczania gramatyki to gry, zabawy, quizy i mówienie. To na zajęciach językowych. A w domu? Praca z komputerem, cała masa prezentacji, ćwiczeń interaktywnych, filmy, piosenki…. Mam nadzieję, że Cię przekonałam. Jeśli nadal masz wątpliwości i pytania, zapraszam do kontaktu- pomogę, po to tu jestem! :) ♥ Zapraszam do posłuchania: http://bit.ly/pewnoscsiebieamowienie
Jak wycisnąć więcej?
|
bestseller_2017.zip | |
File Size: | 2651 kb |
File Type: | zip |
Tu słówko wstępu ode mnie: http://bit.ly/nastolatekuczysiejezyka
A tu kilka, mam nadzieję przydatnych, porad. Miłej lektury!
Najdroższy Rodzicu!
1. NIE NEGUJ, WSPIERAJ
Niełatwy to temat. Ale postanowiłam się do niego dobrać pod naciskiem wielu rodziców nastolatków. I próśb oraz narzekań- „no niech pani coś z tym jego/jej angielskim zrobi”, „mnie już opadły ręce”, „on/ona nie chce się uczyć angielskiego” (lub innego języka obcego), „nie jest specjalnie ani zdolny(a) ani pracowity(a)”, „ja to już wolę zapłacić i wy się martwcie”, „współczuję, że go będzie pani uczyć, hehe”, „jak się tu uczyć nie będziesz, to zero komputera, bo ja tu płacę, to masz się uczyć bez dyskusji”…. To prawdziwe cytaty, zbierałam do kolekcji cały wrzesień. I to mnie ręce opadły. Takiego nagromadzenia negowania zdolności, umiejętności i wartości drugiej osoby nie słyszałam dawno. Rodzicu kochany! Nie rób tego swojemu dziecku! Nigdy! Jeśli mówisz mi (i to w jego obecności), że jest beznadziejnie mało zdolne i leniwe i zawsze ma „ledwo tróję”, to ono naprawdę zrobi wszystko, by nie wyprowadzić Cię z błędu! To od Ciebie i Twojego nastawienia zaczyna się droga do językowego sukcesu Twojej nastoletniej pociechy. Nie podcinaj skrzydeł własnemu dziecku! Ono ma potencjał do nauki języka i nie raz jeszcze Cię zaskoczy, tylko daj szansę, aby się ten potencjał w ogóle zaczął rozwijać. Jeśli już na starcie Twoje nastawienie do nauki języka obcego Twojego nastolatka, szkoły i lektora będzie negatywne, nie ułatwisz życia ani swojemu dziecku ani nam, jego nauczycielom.
2. PO CO KURS/ KOREPETYCJE?
Zapisujesz swoje dziecko na kurs lub korepetycje, aby dać mu większą możliwość praktycznego poznania języka obcego. Więc mu ją daj! Niech to będzie taka forma zajęć, która nie przypomina szkoły, niech nie będzie to kolejna lekcja języka w szkolnej, „ławkowej” formie. Po 6 godzinach siedzenia w ławce, zasiadanie na kolejną godzinę kolejnej lekcji nie brzmi zbyt ekscytująco. Pozalekcyjne zajęcia językowe powinny mieć luźniejszą formę, a treści edukacyjne „przemycać” w atrakcyjny sposób poprzez gry, zabawy językowe, quizy, warsztaty… Kurs to coś więcej niż szkolna lekcja. To też jest nauka, tyle, że przyjemna. Zdecydowanie polecam dla nastolatków naukę w niewielkiej grupie rówieśników. Choć oczywiście są wyjątki, które odnajdują się tylko na zajęciach indywidualnych.
3. ROZSĄDNIE ZAINTERESUJ SIĘ …
Monitoruj na bieżąco, co dzieje się na zajęciach Twojego dziecka. Pytaj, czego się aktualnie uczy, sprawdzaj dziennik zajęć na platformie edukacyjnej szkoły, zainteresuj się, czy wykonuje zadania domowe. Prowokuj sytuacje językowe w życiu swojego dziecka. Jeśli wyjeżdżasz z nim na wakacje za granicę, pod żadnym pozorem nie wyręczaj go w zamawianiu coca-coli w barze. Nie stresuj go i nie poprawiaj, nawet, jeśli zrobi jakiś błąd i akurat to usłyszysz. W ogóle wrzuć na luz z poprawianiem i korygowaniem języka- zostaw to nauczycielom. Daj się swojemu nastolatkowi wykazać. Chwal go za to, że poradził sobie z sytuacją w języku obcym tak, jak chwaliłeś go, gdy mówił swoje pierwsze słowa. Po prostu bądź dumny z jego praktycznej znajomości języka obcego.
Odpuść trochę (jeśli potrafisz i możesz) z ocenami końcowymi. Różni są nauczyciele w szkole publicznej i różne ich systemy oceniania. Wierz mi, widziałam nie raz, że osoba, która świetnie mówi w języku obcym wcale nie ma szóstki czy piątki na świadectwie. Zdarza się, niestety dość często, że szkolnej ocenie podlegają tylko umiejętności pasywne. Rozsądek podpowiada nam coś innego-uczymy się języka po to, aby się nim posługiwać w mowie, aby rozumieć i być rozumianym przez innych. To priorytet. Nie ocena. Choć rozumiem, że jest ona niejednokrotnie bardzo ważna dla Ciebie i Twojego dziecka.
4. ….. I ZAANGAŻUJ SIĘ
…w cały ten proces nauki języka. Bo to proces, nie pojedyncze lekcje, odliczane z kalendarzem, nie kurs czy szkoła, nawet nie lektor. To proces, w którym dobrze byłoby, abyś był obecny. Idealnie, jeśli choć trochę znasz język obcy, którego uczy się Twoja pociecha. To nie musi być od razu „master level”. Nie musisz zgrywać przed swoim dzieckiem ideału językowego. Nie musisz wstydzić się, jeśli akurat nie jesteś super-poliglotą. Ważne, abyście znaleźli wspólną płaszczyznę zainteresowań, w którą wkomponowany jest język obcy. Może to być wspólne obejrzenie filmu w języku obcym, przeczytanie przepisu na ciekawą potrawę, przyjrzenie się tekstowi ulubionej piosenki, zagranie w grę, gdzie językiem wiodącym jest obcy. A może Twój nastoletni syn czy córka może Cię czegoś nauczyć? Zaproponuj taką domową „lekcję”, na której uczniem jesteś Ty. Generalnie chodzi mi o to, abyś wyszedł drogi Rodzicu z roli wyłącznie „kontrolera” i „sponsora”. Abyś ujawnił swoje językowe oblicze. I jednocześnie pokazał własnym przykładem, że język obcy nie ogranicza się do oceny końcowej na świadectwie, egzaminie gimnazjalnym czy maturze. To coś więcej, to element życia codziennego. Bardzo praktyczny i przydatny element. Takie podejście do tematu pozwoli Twojemu dziecku zrozumieć, po co to wszystko- te dodatkowe lekcje, kursy i wkładany w nie wysiłek. Razem dacie radę! ♥
A tu zacznę dziś nieoptymistycznie i trochę „besztająco”. Otóż drogi Uczniu…nikt się za Ciebie języka nie nauczy. Możesz mieć najlepszego lektora pod słońcem i najlepsze gadżety do nauki i nie osiągnąć kompletnie nic. Możesz wydać fortunę na książki, materiały audiowizualne i supernowoczesne narzędzia i nie zrobić milimetrowego postępu w znajomości języka obcego. To, co i kiedy osiągniesz jest w Twoich rękach. Wyłącznie w Twoich. I tylko Ty jesteś odpowiedzialny, co z tym zrobisz. Nie zrzucaj odpowiedzialności za swój sukces w nauce języka na innych. Lektor, podręcznik, aplikacja, program, materiały na zajęciach… to przysłowiowa „wędka”. Ryby łowisz już sam. I tylko od Ciebie zależy, czy złapiesz płotkę czy dorodnego suma. Opowiem Ci o kilku moich sprawdzonych (na mnie i moich uczniach) i skutecznych sposobach na to, aby osiągnąć sukces w nauce języka i nie zamęczyć się na śmierć.
Zasada 1: CEL NAUKI JĘZYKA. Tak, tak- musisz go sobie ściśle określić. Koniecznie odpowiedz na pytanie, po co chcesz się uczyć oraz, co i kiedy osiągnąć dzięki tej nauce? Rozpisz to na kartce. Pamiętaj, aby były to cele „SMART”, czyli skonkretyzowane, mierzalne, osiągalne, realne oraz określone w czasie (SMART z ang. S= specific, M= measurable, A= achievable, R=realistic, T= time-bound). Może to być na przykład rozmowa kwalifikacyjna, jaką masz odbyć w języku obcym w określonej przyszłości, wyjazd na wakacje lub do pracy za granicę, zdanie egzaminu, przetłumaczenie jakiegoś tekstu, porozmawianie z osobą obcojęzyczną itp. Pamiętaj, aby nie stawiać sobie celów raczej wątpliwych do osiągnięcia np. „za miesiąc od rozpoczęcia nauki nowego języka przetłumaczę książkę”. Bądź realistą. Ale z optymistycznym nastawieniem do kwestii osiągnięcia swojego celu. Najlepiej zapisz swój cel i wracaj do niego co jakiś czas. Możesz również wyznaczyć sobie cele „pośrednie” czyli np. plan na każdy miesiąc lub nawet tydzień nauki i przewidywany efekt.
Zasada 2: OTWÓRZ OCZY, USZY I BUZIĘ. Słuchaj języka. Korzystaj nie tylko z materiałów audio do Twojego kursu, ale również z dobrodziejstw Internetu. Oglądaj filmy, słuchaj muzyki, odwiedzaj regularnie youtube.com, vimeo.com, ted.com, lyricstraining.com… Szukaj ciekawostek, newsów, piosenek i plotek w języku, którego się uczysz. Nie zapominaj o mówieniu. Języka uczysz się po to, aby się w nim porozumieć. Do tego nie wystarczą 1-2 spotkania w tygodniu z lektorem. Mów cały czas. Do siebie, do lustra, do kota. Nagrywaj się i odsłuchuj nagrań. Opowiadaj o swoim dniu, sytuacji politycznej w kraju i na świecie, rozmawiaj z wymyśloną postacią, wyrażaj swoje opinie i żale w języku obcym. Skorzystaj np. z mailvu.com lub vocaroo.com. Słuchaj siebie. Oceniaj, poprawiaj, ulepszaj swoje nagrania.
Zasada 3: PORZĄDKUJ I PLANUJ. Zaprzyjaźnij się z językiem obcym na co dzień. Koniecznie stwórz plan regularnego obcowania z językiem na każdy tydzień lub nawet dzień: zastanów się, kiedy będziesz uczyć się nowych słówek, w jaki dzień powtórzysz materiał z zajęć i kiedy stworzysz swoje audio czy video w języku obcym lub napiszesz maila. REALIZUJ plan! Jeśli nie udało się zrobić czegoś dziś, a jesteś już bardzo zmęczony, koniecznie zrób to jutro w pierwszej możliwej chwili. Nie odkładaj. Nie pobłażaj sobie i nie użalaj się nad sobą, że masz tak ciężko, bo praca, szef, rodzina itd. Nie wymawiaj się brakiem czasu. To nie brak czasu powoduje, że nie uczymy się języka regularnie tylko zwykłe, wstydliwe nieco, ale, jakże dobrze każdemu z nas znane, błogie LENISTWO. Powiedz z ręką na sercu, że nie znajdziesz 10-15 minut w ciągu dnia dla siebie i swojego języka obcego. Nie powiesz? No właśnie- bo każdy je znajdzie. Wyłącz telefon, facebook’a, powiadomienia i komunikatory na 10 minut dziennie i daj z siebie wszystko na maksa. To tylko kwestia dobrego zaplanowania nauki i „zorganizowania się”. Potrafisz!
Zasada 4: SYSTEMATYCZNOŚĆ. Jest równie ważna, jak planowanie. Bo na co komu plan, którego nie realizuje systematycznie? Nie da się uczyć języka (skutecznie) od czasu do czasu. Odradzam również „wielkie zrywy” i wielogodzinne sesje naukowe. To naprawdę nie przyniesie długofalowego efektu. Odrabianie pracy domowej, w „hurcie”, wszystko na raz, jedna, przewielgachna powtórka materiału na chwilę przed lekcją NIE MA SENSU. Będziesz tylko bardziej zmęczony, zniechęcony i zdemotywowany do dalszej nauki, bo przecież jest „tak strasznie ciężko, a ja taki biedny malutki miś muszę tyle się nauczyć”. Jeśli kiedykolwiek tak pomyślałeś o swojej nauce języka, to po prostu oznacza, że niewłaściwie się go uczyłeś. Zmień to od zaraz! Ucz się nawet codziennie, małymi porcjami. Dozuj język. Delektuj się nim.
Zasada 5: RADOŚĆ. Nagradzaj się za postępy. Chwal się innym, co udało ci się już osiągnąć. Rób to, co lubisz, tylko, że ….. w języku obcym, którego się uczysz, czyli: jeśli np. jesteś maniakiem gier komputerowych, to graj w nie w wersji obcojęzycznej, jeśli uwielbiasz pierdołeczki z face’a, przełącz sobie język użytkownika na obcy i polub interesujące cię strony obcojęzyczne, aby otrzymywać z nich powiadomienia i czytać w języku obcym. Uwielbiasz muzykę- wybierz utwory w języku obcym i czytaj na głos testy piosenek oraz wybieraj interesujące cię słówka.
Nauka języka obcego nie może być drogą przez mękę. Musi być przyjemnym dodatkiem do twojej codzienności. Inaczej to po prostu nie wyjdzie....
Uff...trochę Ci nagadałam? No to do roboty, drogi leniuszku! Co dziś zrobiłeś dla swojego języka obcego?
Powodzenia!!!
Link do prezentacji jest tu:
http://bit.ly/jakwrocicdoformy
Rada nr 1 –w wakacje otwórz się na język obcy i ludzi, którzy się nim posługują. Nie namawiam cię do udawania zagranicznego turysty w polskim kurorcie (choć, jeśli masz talent aktorski i lubisz „grać”, czemu nie?), ale, jeśli jesteś za granicą, nie wyręczaj się osobami, które znają język obcy lepiej od ciebie. Nawet wówczas, gdy twój poziom jest początkujący. Sam zadawaj pytania, załatwiaj sprawy w hotelowej recepcji, pytaj o drogę, składaj reklamacje, zamawiaj drinki, dopytuj o pozycje w menu. Jeśli jesteś w Hiszpanii, a języka hiszpańskiego uczysz się dopiero od miesiąca, nie zastępuj go językiem angielskim, tylko dlatego, że łatwiej się w nim dogadasz. W kwestiach językowych nie idź na łatwiznę. Tylko wówczas językowo zyskasz, a nie stracisz. Mów spontanicznie, nie tłumacz w głowie tego, co chcesz powiedzieć, próbuj nie myśleć po polsku (to trudne do wyeliminowania, ale nie niemożliwe). Zrelaksuj się- nie przejmuj się tak bardzo, że zrobisz jakiś błąd, nie analizuj wszystkiego i nie stawiaj sobie samemu ocen. Postaw sobie cel- załatwienie konkretnej sprawy, uzyskanie konkretnej informacji. I osiągnij go. To właśnie osiągnięcie celu jest teraz najważniejsze, a nie sposób, w jaki wyrazisz się w języku obcym i której konstrukcji językowej do tego użyjesz . Pierwsze koty za płoty, z czasem będzie coraz lepiej i łatwiej. To również rada dla rodziców: jeśli twoje dziecko uczy się języka obcego, na wakacyjnym wyjeździe „zleć” mu załatwienie jakiejś sprawy w języku obcym, nie wyręczaj go we wszystkim. Zadbaj, również, by bawiło się czy spędzało czas w międzynarodowym gronie. Zyska pewność siebie i motywację do nauki języka na przyszłość, bo zobaczy, że język obcy nie jest tylko jednym ze szkolnych przedmiotów, a jest użyteczny.
Rada nr 2- słuchaj, przypatruj się i uważnie rozglądaj dokoła- język obcy cię otacza. Za granicą otaczają cię napisy w języku obcym, ale również ludzie, którzy mówią w tym języku. Podsłuchuj ich! Nawiązuj kontakty, choćby nawet przelotne, zagaduj, reaguj, gdy ciebie zagadują. Nie każdy musi od razu chcieć zakochiwać się w cudzoziemcu, choć tak, owszem: romanse też są wskazane z punktu widzenia rozwoju twojej znajomości języka, bo miłość czyni cuda dla poziomu języka obcego. A tak na serio- nie unikaj ludzi, którzy mówią do ciebie w języku obcym. Nie zrozumiałeś, co powiedzieli? Masz do tego prawo, nie jest to w żadnym wypadku powód do wstydu. Zadaj pytanie, poproś o powtórzenie, nigdy, przenigdy nie mów: „Sorry, I don’t speak English”, bo skoro umiesz to powiedzieć, dasz radę powiedzieć więcej, bo stać cię na więcej! Nie uciekaj od kontaktów werbalnych w języku obcym. Zduś w sobie lenia językowego i zmaksymalizuj szanse, jakie daje ci wakacyjny wyjazd za granicę, nie tylko w kontekście wypoczynku, również w kwestii językowej. Czytaj co tylko oczy widzą! Co? Reklamy, znaki, tablice informacyjne, nagłówki gazet (lub całe gazety, jeśli chcesz), restauracyjne menu, przewodniki turystyczne. Na czas urlopu zmień język w swoim smartphonie na język obcy. A może zostanie już tak na zawsze? Jeśli zwiedzasz muzeum, skorzystaj z obsługi przewodnika w języku obcym- nawet, jeśli nie wszystko zrozumiesz, zyskasz i zapamiętasz więcej niż, gdybyś słuchał tego samego w języku polskim. Zainstaluj sobie w telefonie słownik języka obcego, będzie pod ręką zawsze, gdy będziesz chciał sprawdzić jakieś wyjątkowo irytujące nieznane słówko. Raczej wybierz słownik, który działa również off-line, na wypadek problemów z dostępem do Internetu. Możesz sprawdzić darmowe słowniki np. na: https://play.google.com/store/apps. Do języka angielskiego możesz wypróbować również eDictionnary & Thesaurus, który łączy w sobie funkcję słownika oraz aplikacji do nauki (o aplikacjach piszę niżej). Możesz korzystać również z funkcji Google Translate, jednak tu zalecałabym ostrożność. Nie wpisuj całych zdań do tłumaczenia, a jedynie poszczególne słówka. I sprawdzaj zawsze ich kontekst. Narzędzie to nie jest stuprocentowym tłumaczem, nie istnieje automatyczny tłumacz, który przekładałby wszystko dokładnie i poprawnie z jednego języka na drugi, więc i tu często przetłumaczone zdania mają się nijak do oryginału.
Rada nr 3- nie zabieraj na wakacje torby słowników i książek do nauki języka obcego. Nie łudź się, jeśli nie miałeś czasu zajrzeć do nich w domu, nie zajrzysz do nich tym bardziej na urlopie! Jedynie pogłębisz poczucie frustracji. Urlop nie służy zakuwaniu słówek, urlop to przecież relaks. W czasie urlopu namawiam cię więc bardziej do niekontrolowanego, niesystematycznego i nieschematycznego kontaktu z językiem obcym. Bo dzięki niemu zyskasz więcej niż czytając przewodnik po angielskich czasownikach frazalnych, na co czas będzie po powrocie z urlopu. Wyobraź sobie, że dokoła aż huczy od języka obcego, a ty, w słuchawkach na uszach, słuchasz listy obcych słówek. Groteskowe, prawda? Wiem, że niektórzy tak robią. Ty jednak nie rób tego. Po prostu nie ucz się, tylko pochłaniaj język obcy, który cię otacza. Tu nie ma zaliczeń, ocen, prac domowych i testów. To odbywa się mimowolne przyswajanie języka, dokładnie takie, jakie jest udziałem małych dzieci, które poznają swój język ojczysty. A przecież one nie czytają regułek, nie robią notatek, nie zaliczają testów. Za to słuchają, przypatrują się, uczą od innych i mówią ..popełniając mnóstwo błędów. A jednak przekazują to, co mają do przekazania, prawda? Naśladuj dziecko, to twój role-model w przyswajaniu języka obcego za granicą.
Urlop jednak kiedyś się kończy i trzeba wrócić do realiów codzienności. A do kolejnego kursu językowego jeszcze sporo czasu zostało. Co więc zrobić?
Rada nr 4 – oczywiście aplikacja mobilna do nauki języka! Zainstaluj na swoim telefonie jedną z dostępnych aplikacji mobilnych do nauki języka obcego. Możesz poszukać aplikacji darmowych lub za niewielkie pieniądze wykupić ograniczony czasowo dostęp do aplikacji. Aplikacje te wyposażone są często tzw. „przypominacze”, które, gdy ty zapomnisz, przypomną ci o nowym materiale, słówkach, zadaniach do zrobienia. Na wstępie najczęściej będziesz musiał wykonać test poziomujący, aby „dobrać się” do materiału na odpowiednim poziomie zaawansowania. Choć nie zawsze. W niektórych narzędziach do nauki mobilnej sam wybierzesz kurs, który cię interesuje. Na co dzień uczęszczasz na lekcje konwersacji? W okresie wakacji wybierz np. kurs języka biznesu. Prócz niewątpliwie aktywnego podtrzymania kontaktu z językiem, masz okazję nauczyć się słownictwa z innej dziedziny. Co ważne sam decydujesz, jak często chcesz sięgać do aplikacji. Wcale nie musisz robić tego codziennie. Nie musisz też spędzać nad zadaniami, jakie proponuje aplikacja kilku godzin, czasem wystarczy np. tylko 30 minut. Czasem wybór aplikacji nie jest taki prosty i nie od razu pierwsza z brzegu propozycja przypadnie ci do gustu. Warto więc poszperać po Internecie i dopasować do siebie taką aplikację, która spełni twoje oczekiwania i z którą naprawdę będziesz chciał spędzać czas. W czym wybieramy? Oto kilka propozycji. Ale nie wszystkie, bo nie sposób ich spisać jednorazowo, wciąż powstają nowe. Warto więc śledzić, co nowego pojawia się na bieżąco. W Google Play do sprawdzenia darmowa propozycja na Androida UczSięJęzyka, nie tylko dla początkujących, dodatkowo aplikacja stanowi też słownik. Osobiście nie jestem nią szczególnie zachwycona, bo uczy trochę schematycznie, nie zaskakuje, jednak dla osób, które lubią ten sam rytm i porządek w życiu przez cały czas, będzie dobrym rozwiązaniem. O Duolingo już pisałam we wcześniejszych artykułach. To aplikacja zarówno na Androida, jak i Apple. Przypomina grę internetową, w której można wygrać np. dodatkowy czas, ale również stracić „życia”. Idealne rozwiązanie dla maniakalnych graczy, ale również dla osób, które lubią uczyć się eksperymentując. Lubię Duolingo za to, że w ciekawy sposób przypomina o konieczności zrealizowania lekcji. Dla niektórych osób minus to konieczność znajomości języka angielskiego przy korzystaniu z tej aplikacji, nawet wówczas, gdy chcemy uczyć się tu innego języka, gdyż cały proces naukowy odbywa się za pośrednictwem języka angielskiego właśnie. Choć moim zdaniem można to w zasadzie potraktować jako zaletę aplikacji i uczyć się dwóch języków jednocześnie. Inny zestaw gier oferuje MindSnacks. Tu bardziej nacisk położony będzie na słownictwo. Bardzo ciekawym rozwiązaniem, które niedawno odkryłam jest Karaoke4English, gdzie teksty są czytane i wyświetlane jednocześnie (tak jak w prawdziwym Karaoke). Potrzebujesz słownictwa specjalistycznego? Jest tu: Words4Specialist. Twoim zadaniem jest wybranie interesującego cię obszaru tematycznego i już- reszta dzieje się sama (prawie), uczysz się z fiszkami słownictwa. FunEasyLearn to inna ciekawa propozycja do nauki słówek w różnych językach. Absolutnym hitem stało się natomiast Slownictwo.apk, gdzie znajdziesz wiele poziomów zaawansowania oraz, co ciekawe, możesz tworzyć swoje własne bazy słówek. Babbel to popularna aplikacja oferująca kilkanaście języków obcych. Jeszcze inna propozycja to eTutor, gdzie znajdziesz język angielski i niemiecki zarówno w trybie online jak i offline. Audible to propozycja dla maniaków audiobooków aż w trzech językach: angielskim, niemieckim i francuskim. Z kolei w aplikacji Memrise możesz rywalizować z innymi użytkownikami, więc będzie dobrym rozwiązaniem dla osób, których motywuje wygrywanie z innymi. I na koniec mojej listy propozycji- Fiszkoteka- nauka w formie fiszek ze słownictwem. Ta aplikacja bardzo intensywnie się rozwija, wciąż dodawane są tam nowe kursy i ma naprawdę sporą już bazę ciekawych materiałów.
Rada nr 5 – bądź w kontakcie ze swoją grupą i lektorem. Wyślij Internetem (np. mailem lub przez Facebook) kilka pocztówek z wakacji w języku obcym- do twojego lektora, osób z twojej grupy, szkoły językowej, w której się uczysz. Jeśli nie masz pomysłu, co robić z językiem obcym w wakacje, a aplikacje nie do końca cię przekonują, poproś swojego lektora o wysyłanie ci co jakiś czas inspirujących ćwiczeń, linków do filmów czy nawet zadań podsumowujących zrealizowany materiał. Dla lektora z pewnością nie będzie to bardzo dużym obciążeniem, a ty na pewno na tym skorzystasz. Możesz również pozostać w kontakcie ze swoją grupą z kursu językowego i np. wymieniać wiadomości w języku obcym, rozmawiać przez skype, czy po prostu spotkać się, by pogadać w języku obcym, powtórzyć coś razem, przeanalizować. Zaproście na takie spotkanie lektora, będzie okazja, by dopytać o coś lub porozmawiać w języku, którego dotyczy wasz kurs. Nie miej poczucia, że męczysz biedaka lektora w wakacje, gdy odpoczywa. Po pierwsze, my, lektorzy uwielbiamy ambitnych uczniów, którzy naprawdę chcą się od nas uczyć, więc to sama przyjemność co jakiś czas podesłać czy polecić takim uczniom to i owo. Po drugie, każdy lektor marzy, by mieć zmotywowaną grupę, w której nikt nie robi „tyłów”, a to jest z pewnością bardziej prawdopodobne, gdy język obcy „dziać się” będzie również w czasie przerwy od nauki. Po trzecie, każdy lektor lubi uczyć, instruować i inspirować, inaczej nie byłby przecież twoim lektorem. Ten zawód wymaga szczególnego rodzaju zaangażowania, którego nie można zmierzyć wyłącznie godzinami, w jakich odbywa się kurs. Zaangażowanie to jest niezbędne, by dawać uczniom inspirację i motywację do nauki przez cały czas. Twój lektor na pewno to rozumie.
Mam nadzieję, że powyższe sugestie będą pomocne i pozwolą ci nie utracić tego, co zyskałeś swoją pracą i zaangażowaniem w czasie minionego semestru. A może staną się inspiracją do nowych językowych poszukiwań, zostaną z tobą na stałe, również w czasie kolejnego roku szkolnego, wspierając i wspomagając naukę na kursie językowym? Samych udanych urlopów z poczuciem językowego spełnienia oraz „wow” powrotów na kursy po wakacjach!
Co potrzeba?
- Chcieć to mieć. W zasadzie przede wszystkim, jak zwykle, dobre chęci są potrzebne, tak, jak w przypadku każdej innej formy nauki. :)
- Cel. Ustalenie celu nauki, zastanowienie się, po co w zasadzie chcę się uczyć języka jest również bardzo istotne, bo to swoisty motywator, który nie pozwoli ci się poddać, gdy emocje pierwszych lekcji trochę opadną-wystarczy, że wrócisz do wyznaczonego celu myślami i już będzie ci łatwiej zebrać się z powrotem „do kupy” i wrócić na właściwy tor.
- Pora i warunki. Trzeba dobrze zastanowić się nad wyborem pory dnia i miejsca na naukę. Uczenie się on-line wymaga większego nieco skupienia niż lekcja tradycyjna w klasie, a ponieważ odbywa się najczęściej w warunkach domowych lub firmowych, należy zadbać o spokojne otoczenie. W zasadzie nie ma to znaczenia, czy siedzisz w fotelu, na kanapie, czy leżysz na łóżku, czy masz na stopach kapcie czy buty na obcasie, a na sobie piżamę czy garnitur– ma być ci wygodnie i dokoła spokojnie.
- Komputer. Potrzebny jest oczywiście komputer z dobrym, czyli stabilnym Internetem. Raczej odradzam Internet z sieci komórkowych, chyba, że macie super pewność, że zadziała i nie będzie się zawieszał. Słuchawki i mikrofon nie są konieczne, ale dobrze się w nie wyposażyć- będziesz lepiej słyszał, a twój lektor będzie dobrze słyszał ciebie. W przypadku dłuższych kursów, może też być potrzebny podręcznik do nauki.
Lekcje mogą odbywać się tak często, jak tylko chcesz. Nie przesadzaj jednak z częstotliwością. Optymalna częstotliwość to dwa, trzy razy w tygodniu. Lekcje on-line nie powinny być dłuższe niż 30-45 minut. Nie nastawiaj się na maratony naukowe. Nasza uwaga i koncentracja w przypadku nauki przez Internet podlega trochę innym prawom niż nauka tradycyjna i wystawiona jest na większą próbę. Znacznie trudniej utrzymać koncentrację, gdy dokoła rozpościerają się domowe pielesze, z kuchni pachnie dobrą zupką, czy w końcu lekcja jest ostatnią prostą na twojej drodze do kochanego łóżeczka, bo odbywa się późno, po skończeniu przez ciebie wszystkich innych spraw. Poza tym lekcja on-line ma zupełnie inna dynamikę niż lekcja w klasie. Wszystko odbywa się tu z większym power’em, a ty musisz za tym nadążyć, niezależnie od pory dnia (czy nocy, jeśli oczywiście uczysz się w nocy).
Jak się uczyć?
O tym oczywiście opowie ci twój lektor i zapewne podpowie wiele rozwiązań, ale przede wszystkim ważne są:
- Regularność. Zawsze pamiętaj, by uczyć się regularnie i przygotowywać do zajęć podobnie, jak w przypadku zajęć tradycyjnych.
- Przygotowanie. Jeśli lektor wyśle ci materiały przed lekcją i poprosi o zapoznanie się z nimi, zrób to koniecznie. Najprawdopodobniej wysłał je, aby wprowadzić cię do tematu zajęć. Jeśli nie zapoznasz się ze zleconymi materiałami, stracisz czas na lekcji na ich przeglądanie i trochę zaburzysz swojemu lektorowi przygotowany scenariusz waszego krótkiego spotkania.
- Pytania. Zapisuj wszelkie pytania do lektora przed zajęciami on-line. Wówczas część zajęć przeznaczona na zadawanie pytań przebiegnie sprawnie i szybciej przejdziecie do sedna nowej lekcji.
- Prośby. Jeśli masz jakieś specjalne życzenia dotyczące swojej kolejnej lekcji, napisz o tym swojemu lektorowi wcześniej, aby mógł się odpowiednio przygotować i nie tracić czasu na np. szukanie odpowiednich materiałów w trakcie spotkania.
- Koncentracja. Skoncentruj się na lekcji i daj z siebie sto procent normy. Jeśli jesteś zmęczony i masz taką możliwość, utnij sobie krótką, 10-15 minutową drzemkę przed swoją lekcją on-line. Wypij kawę, odetchnij świeżym powietrzem, napij się wody, zjedz kanapkę, idź do toalety. Uczeń śpiący, głodny, czy któremu chce się siusiu nie będzie w stanie skutecznie skoncentrować się na lekcji i faktycznie z niej skorzystać.
Pytań i wątpliwości możesz mieć na początku wiele, to naturalne- w końcu rozpoczynasz swoją nową przygodę edukacyjną, a właściwie e-edukacyjną. Zanim jednak zdecydujesz się na wykupienie kursu on-line, poproś o jedną, krótką lekcję próbną, aby przekonać się, czy ta forma nauki jest dla ciebie. Sprawdzisz nie tylko, kto siedzi po drugiej stronie, czyli, kto będzie twoim lektorem. Przekonasz się na własnej skórze, jak przebiega i jak wygląda lekcja on-line, z jakiej formy materiałów będziesz korzystać, „z czym to się je”. Jeśli lektor pokazuje ci do kamery czarno-białe kopie wydrukowane z pdf-u i skserowane po raz n-ty….no cóż, to raczej nie zapowiada ekscytującego kursu, który skupi twoją rozproszoną uwagę na dłużej niż pięć minut. Takie oferty nauki lepiej od razu odrzucić. Poszukaj dobrego lektora lub dobrej szkoły językowej, która korzysta z nowoczesnych narzędzi multimedialnych oraz z e-learningu i wypróbuj ich lekcję. Nie bój się próbować kilka razy. To, że jedna lekcja nie przypadła ci do gustu nie oznacza, że inni tez tak uczą. Nauczanie on-line to wciąż świeży temat na rynku usług językowych, poszukaj pasjonatów tej formy nauki, którzy przekażą tę pasję również tobie.
Ach gdyby nie ten Internet... , czyli lekcje on-line, e-learning, m-learning, d-learning
Formy e-nauki są coraz bardziej powszechne. Wiele osób uczących się języków obcych nie wie jednak, czym się różnią te poszczególne terminy. Ale nie tylko, bo z moich obserwacji ofert i reklam usługodawców językowych wynika, że również czasami ich twórcy wydają się nie do końca rozumieć, na czym polega różnica. Otóż to, co niewątpliwie łączy formy e-nauki to fakt, że odbywają się za pośrednictwem Internetu.
Lekcje on-line to lekcje prowadzone z lektorem na żywo w czasie rzeczywistym. Nauka polega na tym, że umawiamy się ze swoim nauczycielem lub szkołą językową na konkretny dzień i godzinę takiej lekcji. O umówionej godzinie lektor i uczeń logują się do miejsca, gdzie ta lekcja ma się odbywać, widzą swoje twarze i słyszą swój głos. Często używanym tu narzędziem jest komunikator skype, ale coraz częściej również specjalna profesjonalna platforma do lekcji on-line, będąca tzw. oprogramowaniem w chmurze (z ang. cloud computing), udostępniająca lekcję po zalogowaniu się do programu z dowolnego urządzenia z przeglądarką internetową: komputera, smartphone’a, czy tabletu- taka forma zajęć on-line nie wymaga posiadania żadnych programów czy aplikacji. Lekcja on-line to niekoniecznie, jak większość osób myśli, wyłącznie konwersacja, choć zależy to oczywiście w dużej mierze od prowadzącego i jego polityki nauczania on-line. Profesjonalna lekcja on-line zbliżona jest do lekcji w klasie, uczeń nie powinien odczuwać dyskomfortu spowodowanego fizycznym brakiem lektora obok siebie oraz nie powinien odnieść wrażenia, że lekcja odbywa się „przez ścianę”, że jej faktyczny odbiór jest znacznie mniejszy niż w klasie.
E-learning (czyli e-uczenie) jest pojęciem nadrzędnym i może, choć nie musi, obejmować lekcje on-line. Jest to jeden z elementów szeroko pojętej edukacji, obejmujący nauczanie z wykorzystaniem Internetu, przy użyciu komputerów, smartphone’ów, czy tabletów. Umożliwia odbycie kursu, (a obecnie również nawet studiów) bez konieczności fizycznej obecności w szkole, czy na uczelni. Termin e-learning w nauczaniu języków obcych odnosi się najczęściej do edukacyjnych stron internetowych o tematyce językowej, na których, zwykle za opłatą, udostępniany jest scenariusz lekcji kursu, który chcemy zaliczyć, a w nim w formie niewerbalnej: objaśnienia, gotowe ćwiczenia, często interaktywne, a także testy poziomujące oraz sprawdzające znajomość przerobionego materiału. E-learning jest z reguły formą nauki indywidualnej- to uczeń decyduje najczęściej, kiedy i jak długo korzysta z kursu.
M-learning (z ang. mobile learning) to z kolei określenie po prostu uczenia się na odległość, wymagającego bezprzewodowej technologii, np. laptopa czy tabletu. Urządzenia te, aby spełniały wymogi m-learningu, muszą zapewniać stały, bezprzewodowy dostęp do Internetu w każdym możliwym miejscu.
D-learning (z ang. distance learning) to termin nadrzędny, określający metodę uczenia się na odległość. Zastępuje naukę w grupie, z nauczycielem, interpersonalną komunikacją, w której pośredniczy już teraz technologia komunikacyjna, ale wcześniej również tradycyjna poczta (to np. popularne kiedyś szkoły korespondencyjne). W d-learningu nie jest wymagana jednoczesność miejsca i czasu, natomiast konieczna jest sprawna i stała komunikacja na poziomie uczeń-nauczyciel.
Hybrydowy b-learning
Hybryda to modne dziś słowo. Hybrydowe są samochody, urządzenia elektroniczne, kosmetyki, ale również, co czytelniczki płci żeńskiej wiedzieć pewnie będą, np. zdobienie paznokci. Czemu więc nie nauka? Blended-learning, czy w skrócie b-learning to właśnie istna hybryda w edukacji. Jest to metoda coraz częściej wykorzystywana przez dobre szkoły językowe, w której łączy się tradycyjną naukę, polegającą na bezpośrednim kontakcie z nauczycielem w klasie, z nauką zdalną, za pomocą komputera. B-learning umożliwia stosowanie zarówno zdalnych jak i bezpośrednich form aktywizacji uczniów, co niewątpliwie jest jego zaletą. B-learning, dzięki zajęciom zdalnym, daje zdecydowanie więcej swobody w kontekście czasu, jaki spędzamy na uczeniu się, bo, poza oczywiście zajęciami stacjonarnymi, to my, uczniowie, decydujemy, kiedy się uczyć. Ale blended learning to także wymieszanie kontekstów, w których się uczymy i zmienianie mediów, przy których użyciu odbywa się nauka i komunikacja ucznia z nauczycielem. Ponadto jest to łączenie metod i podejść do uczenia się tak, aby nauka była jak najbardziej dopasowana do ucznia i skuteczna. Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek w dzisiejszym świecie uczył języka korzystając z tylko jednej, wciąż tej samej metody nauczania, nie szukał i nie sprawdzał bez przerwy pojawiających się nowości. Takich lektorów i kursów, moim zdaniem, należy unikać.
…a ty się przede wszystkim dobrze baw (i ucz przy okazji)
Edutainment (czyli: edurozrywka czy edukacja rozrywkowa, połączenie angielskich słów „education” i „entertainment”)-istotą metody jest uczenie się poprzez zabawę. Jednakże celem samym w sobie jest w tej metodzie edukacja, nie rozrywka. Zabawa stanowi tu uatrakcyjnienie lekcji, czy poniekąd ukrycie przekazu o charakterze edukacyjnym. Cel, jaki osiągamy korzystając z edutainment to zaktywizowanie ucznia do nauki i zbudowanie pozornie luźnej i rozrywkowej więzi pomiędzy uczącym się a nauczycielem tak, aby nauka odbywała się mimochodem. Częstym elementem edutainment jest gamifikacja czy, bardziej po polsku, grywalizacja czy gryfikacja, czyli (podaję za Wikipedią)- wykorzystanie mechaniki znanej np. z gier fabularnych i komputerowych do modyfikowania zachowań ludzi w sytuacjach niebędących grami, w celu zwiększenia ich zaangażowania. Technika ta bazuje na przyjemności, jaka płynie z pokonywania kolejnych osiągalnych wyzwań, rywalizacji oraz współpracy. Grywalizacja pozwala zaangażować ludzi do zajęć, które są zgodne z oczekiwaniami autora projektu, nawet jeśli są one uważane za nudne lub rutynowe. Jak to się ma do lekcji języka? Uczeń uczy się grając, zdobywając punkty, rywalizując z pozostałymi osobami w klasie. To wzmacnia jego motywację, bo któż nie chciałby wygrać z kolegami z grupy?
Ucz się w realu
Task-based learning (czyli nauka zorientowana na zadanie) to metoda, w której nauczyciel tak kieruje zajęciami, aby uczniowie mówiąc, rozwiązywali zadania związane z realnymi sytuacjami życiowymi, z jakimi mogą spotkać się w codziennym życiu. Zamiast czytać czytankę o kupowaniu znaczków na poczcie, uczniowie ćwiczą dialogi, które mogą w takim miejscu faktycznie zaistnieć. Zamiast czytać dialog odbywający się w restauracji, uczniowie zamawiają potrawy u lektora- kelnera.
Tablica multimedialna, czyli co?
Tablica multimedialna ma szerokie zastosowanie w nowoczesnej klasie językowej. Jest to najczęściej biała tablica wyposażona we wbudowane specjalne urządzenie (lub posiada takie urządzenie dodatkowo), które przekształca ją w tablicę interaktywną, czyli pozwala, przy użyciu projektora oraz komputera, prowadzić lekcję interaktywną. Nowoczesne podręczniki bardzo często posiadają dodatkowo oprogramowanie do takiej tablicy. Za pomocą specjalnego długopisu (działającego trochę na zasadzie myszki do komputera) można po takiej tablicy „pisać”, zakreślać odpowiedzi, powiększać istotne elementy, uruchamiać materiał do odsłuchu, czy video, które chcemy obejrzeć.
A może aplikacja mobilna do nauki języka, czyli co konkretnie aplikujemy?
Edukacja z aplikacją to nauka samodzielna, za pośrednictwem narzędzi elektronicznych dostępnych w Internecie, odpłatnych bądź, coraz częściej, darmowych. Jeśli wybierzemy aplikację do nauki języków, wystarczy wejść na stronę danej aplikacji. Strony te są bardzo intuicyjne, zwykle uczniowie nie mają problemów z przejściem kolejnych etapów rejestracji i pobierania. Zaletą aplikacji jest ich kompatybilność z Androidem oraz iOS. Można więc mieć język obcy pod ręką cały dzień na swoim telefonie i na przykład korzystać z aplikacji, gdy jedziemy autobusem lub stoimy w kolejce.
Mam nadzieję, że przybliżyłam ci pojęcia związane z nowoczesną nauką języków obcych i teraz śmielej będziesz ich używał szukając oferty kursu dla siebie oraz rozumiał lepiej, co szkoły i lektorzy ci oferują. Jeśli są jeszcze jakieś inne pojęcia, które nie do końca rozumiesz (a chciałbyś zrozumieć), napisz o tym w komentarzu- spróbuję je dla ciebie oswoić i odczarować. :)
Drogie mamy! Dziś podpowiem wam, co możecie zrobić dla języka obcego bez wychodzenia z domu, gdy nie macie czasu na kurs „na zewnątrz” oraz, jak umiejętnie pomóc waszemu dziecku już teraz, aby języki obce nie stanowiły dla niego wyzwania w przyszłości .
M jak mama
Na pierwszy ogień bierzemy mamy! Niezależnie od tego, na jakim poziomie zakończyłaś naukę języka, naprawdę możesz zrobić wiele, by podtrzymać, czy nawet rozwinąć jego znajomość. To zrozumiałe, że masz mniej czasu na naukę, zarówno tę na zewnątrz czyli np. kurs w szkole językowej, jak i tę w domu, z książką i słownikiem, a zmęczenie bierze górę nad samorozwojem. (oj znam to znam!) Nie oznacza to jednak, że powinnaś zupełnie odłożyć język obcy na bok i pozwolić mu powoli zanikać. To smutna wiadomość, ale tak się stanie, jeśli nie podejmiesz działań zachowawczych. Co zrobić?
I jak Internet
Od czego mamy Internet! A w nim aż roi się od możliwości. Powtarzałam to wielokrotnie w poprzednich artykułach, ale powtórzę raz jeszcze, bo to jedna z kluczowych kwestii w edukacji językowej dorosłych: do niczego się nie zmuszaj, rób to, co lubisz, a wtedy nie tylko polubisz, a wręcz pokochasz język obcy! Głowa ciężka ze zmęczenia? Ale półgodzinny odcinek serialu czy fragment pełnometrażowego filmu, który wciągnie cię jak magnez nie będzie wielkim wyzwaniem, prawda? Zajrzyj na ororo.tv/pl i wybierz, co chcesz oglądać- Grace Anatomy? Desperate Housewives? Dowtown Abbey? Oglądaj bez napisów, tylko słuchając, lub z napisami w wybranym języku obcym. Daj się pociągnąć i wciągnąć w świat filmu i czekaj z niecierpliwością na tę niepowtarzalną chwilę, gdy wreszcie będziesz mogła wieczorem usiąść spokojnie w fotelu i …zrobić coś bardzo dobrego dla języka obcego relaksując się. Stronę poleciła mi moja wspaniała koleżanka- lektorka, Ola, a ja polecam ją dalej-moi uczniowie już uzależnieni! Uzależnij się i ty, droga mamo!
Nie przekonuje cię świat filmu? To może kilkuminutowa dawka news’ów z bbc.com/news ? A jeśli twój poziom językowy jest poniżej tej możliwości, bo dopiero niedawno zaczęłaś się uczyć, wybierz coś lżejszego , a równie ciekawego np. bbc.co.uk/learningenglish, a tam np. sekcja „6-minute English”.
Tak, wiem, skupiam się na uczących się języka angielskiego. A inni to co? Sprawdźmy więc, co tam jeszcze w Internecie piszczy, również dla mamusiowych językowców nie-angielskich? Piszczą jeszcze audiobooki! I czekają na swoją kolej z niecierpliwością! Nie masz czasu na czytanie, bo wygrywa spacerek z wózeczkiem? Niech towarzyszy ci np. librivox.org, a tam bardzo wiele bardzo wielojęzycznych możliwości książkowych do posłuchania. Jeśli nie czujesz się pewnie w języku obcym, wybierz taką książkę, którą już znasz, bo czytałaś ją lub słuchałaś w języku polskim.
Kolejnym wsparciem językowym mamy jest ed.ted.com, gdzie można oglądać w języku obcym, z napisami lub bez, bardzo ciekawe wykłady lub krótkie filmiki, przy okazji wysoce edukacyjne. Tematyka? Przeróżna! Na pewno znajdziesz coś dla siebie.
Poza tym googluj do woli i odwiedzaj youtube! Wyszukuj inne wspomagacze językowe, dodawaj je do listy „do zrobienia!” i regularnie tę listę odwiedzaj. Jedna z moich uczennic, która w ubiegłym roku została mamą, sporządziła sobie plan, którego się kurczowo trzyma, dzięki czemu ja nie muszę kurczowo trzymać kciuków za jej angielski, bo wiem, że nie dzieje mu się krzywda i że nasza praca z całą pewnością nie pójdzie na marne. Co robi? Poniedziałek- youtube: śmieszne filmiki, piosenki, wtorek- audiobook na spacerku, środa- filmowo, czwartek- news’y, piątek- skype z koleżanką Brytyjką… Nie wygląda to na bardzo trudne czy wyczerpujące zadanie, prawda? A ona tak naprawdę UCZY się codziennie! Wierz mi- to jest do „ogarnięcia”!
Jeśli jednak czujesz, że to ci nie wystarcza i po prostu potrzebujesz do językowego szczęścia lektora z krwi i kości….. wybierz mnie :) albo innego dobrego lektora z naszego team'u i ucz się z domu, on-line. Zalety? Na lekcję umawiasz się, kiedy chcesz np. gdy maluch już śpi, nie musisz nigdzie wychodzić i uczysz się tyle, ile chcesz. Jesteś zbyt zmęczona na językowy maraton z lektorem?- poproś o krótką np. półgodzinną lekcję konwersacyjną. Nie każdy temat cię interesuje? Zaproponuj lektorowi interesujące cię kwestie. Chcesz całą lekcję przegadać o dzieciach? Na forum grupy na kursie byłoby to z pewnością trochę nudne dla innych (tak, tak, prawda jest taka, że tylko nam, mamom, te tematy wydają się arcyciekawe, inni mogą ziewać, jak będziemy opowiadać z podnieceniem o kolejnym nowym słowie wyprodukowanym przez pociechę). Na lekcji 1:1 on-line można z tego zrobić temat dnia i przy okazji poznać wiele ciekawych słów dotyczących obcowania z małym smykiem- smoczek, łóżeczko, kołysanka, przewijak …
Nie chcesz uzależniać się czasowo od lekcji z lektorem? Wybierz aplikacje mobilne do nauki języka. Ściągasz, logujesz się i już- nauka trwa! Polecałam w poprzednich wpisach, powtórzę i tu- sprawdź koniecznie: pl.duolingo.com, memrise.com, fiszkoteka.pl, learn.languages.babbel.com, etutor.pl, mindsnacks.com….
B jak bobas lub.. trochę większy bobas
Teraz o dzieciątkach, choć… w powiązaniu z edukowaniem mamy. Tak, tak, ucząc się z dzieckiem na każdym etapie jego życia, zyskujesz naprawdę wiele! Wiecie, gdzie dowiedziałam się, jak jest po angielsku „struś pędziwiatr”, „zabawkowy bąk”, „konik na biegunach” i „skakanka”? Dokładnie pamiętam, choć było to lata świetlne temu- otóż moimi nauczycielami były dzieci, z którymi bawiłam się w gry edukacyjne i opiekowałam w czasie studiów. Od dzieci lub z dzieckiem u boku wiele można zrobić dobrego dla języka obcego. Nie tylko poznasz nowe słówka, powtórzysz te, które już znasz, ale również: poprawisz wymowę, udoskonalisz rozumienie ze słuchu, powtórzysz pisownię… Jak to możliwe?
C jak cartoons, czyli bajeczki dla dzieci
Nie idź na łatwiznę i nie puszczaj dziecku bajek po polsku! Odwiedź youtube i poszukaj ich odpowiedników w języku obcym. Bajeczki są oczywiście proste w swym przekazie językowym, ale na pewno rozszerzą twoje słownictwo, bo np. może akurat znasz wiele nazw owoców w języku obcym, ale nie „agrest”? Ucz się nowych słówek oglądając bajki. Osłuchuj się z językiem obcym. Komentuj to, co oglądacie w tym języku. Obecnie oglądam z moim synem nałogowo „Peppa pig”, ale korzystają z tego również moi początkujący uczniowie, bo zamiast wprowadzać „na sucho” nazwy owoców, wrzucam im na lekcji odcinek tej zacnej serii, o owocach właśnie. To tylko parę minut, a wiele dobrego może zdziałać dla języka obcego mamusi i jej dziecka.
P jak piosenka
Śpiewać każdy może… podobno… Pamiętaj- w tej jedynej chwili swojego życia jesteś niepowtarzalnym, zjawiskowym, jedynym w swoim rodzaju solistą.. dla swojego dziecka oczywiście. Korzystaj póki czas, później może się to zmienić! Śpiewaj w języku obcym- swoje ulubione utwory, ale spróbuj również poszukać w Internecie i nauczyć się słuchając z dzieckiem, piosenek w języku obcym skierowanych do dzieci. Wpisz w youtube w języku obcym, którego się uczysz: „piosenki dla dzieci”. Tylko tyle! I słuchaj, śpiewaj, nuć!
M jak maskotki (gadające) oraz Z jak zabawa
Maskotki gadające potrzebują trochę twojej pomocy tzn. ty musisz za nie mówić. W języku obcym oczywiście! Ustami maskotki, tzn. podkładając głos, można wydawać proste polecenia w języku obcym: „podaj piłkę”, „daj misiowi pić”, „przynieś książeczkę”. Miś, lalka, króliczek mogą też oczywiście śpiewać twoim głosem, opowiadać proste bajeczki lub wygłupiać się czy bawić np. w „a-ku-ku” (oczywiście sprawdź najpierw, czy wiesz jak to powiedzieć w języku obcym).
K jak książeczki
Skarbnica językowa! Oglądajcie razem książeczki z obrazkami i nazywaj przedstawione tam przedmioty w języku obcym. Zmieniaj głos, mów z różnym „napięciem”- śmiejąc się, grubym lub cienkim głosem, szeptem, głośno… Zadawaj pytania! Jeśli twój maluch jest jeszcze niemówiący, zamiast pytać: „a tu co jest?” , pytaj: „gdzie jest domek?” i czekaj, aż zostanie wskazany.
Oczywiście możesz również skorzystać z oferty gotowych kursów dla dzieci. Zanim jednak zdecydujesz się zapłacić , sprawdź, co dokładnie zawiera oferta, skorzystaj z lekcji próbnej. Nie zdziw się, jeśli nie zostanie ci zaproponowane nic ponad to, co możesz zrobić sama w domu. Nie chcę zniechęcać cię do szkolnej nauki z małym dzieckiem, uczulam jednak na dokładne zbadanie oferty.
Alternatywą (darmową) jest kurs w telewizji lub w Internecie np. wspaniała seria dla dzieci od ok. 3 roku życia „Angielski z Lulek TV”, czy abc.tv.pl , a tam genialne i bardzo edukacyjne oraz moje i moich (całkiem dorosłych) początkujących uczniów ulubione: „Lippy and Messy”, z którego zresztą czerpać można wspaniałe pomyły na domową zabawę z maluchem w języku obcym.
Parę lat temu dr Grzegorz Śpiewak przedstawił swoją nowatorską metodę DeDOMO- angielski dla rodziców i dzieci. Metoda może być stosowana w edukacji dzieci w dość szerokim przedziale wiekowym- od 3 lat aż do końca szkoły podstawowej. Co ważne - nie wymaga od mamy dobrej znajomości języka obcego, wybrane elementy metody mogą wprowadzać nawet osoby ze znajomością języka na poziomie A1 (czyli podstawowym). W skrócie- głównym założeniem metody jest wykorzystanie rutynowych, codziennych okazji do stopniowego przestawiania języka komunikacji z ojczystego na obcy. Uważam, że warte wypróbowania.
Niezależnie od tego jaką drogą postanowisz pójść ze swoim maluchem- jedno jest pewne: dajesz mu wspaniałe, zielone światło na przyszłość! Będzie mu o wiele łatwiej (niż np. tobie i mnie) oswoić się z językiem obcym i nauczyć go. Po prostu będzie dla niego czymś naturalnym, czymś co nas otacza i jest elementem codziennej rzeczywistości. I o to właśnie nam przecież chodzi- nam mamom, dla nas i dla naszych dzieci! Trzymam kciuki za mamy i ich kreatywność!
Gdy chcesz się nauczyć języka obcego, zapisujesz się na kurs językowy i oddajesz w ręce swojego lektora ufając, że on dobrze wie, co robi. Z reguły tak zresztą jest, oczywiście pod warunkiem, że twój lektor jest przygotowany do zawodu wieloletnimi studiami filologicznymi oraz rozwija się zawodowo. Czy jednak jest w stanie dostrzec i przestrzec cię przed wszystkimi błędami w uczeniu się, jakie możesz popełnić? Sprawa tylko pozornie wydaje się prosta. Gdyby lektor „siedział” w twojej głowie, stale czytał twoje myśli oraz podążał za tobą kok w krok całymi dniami, niczym stalker za celebrytą, bacznie cię obserwując, kwestia byłaby łatwiejsza- byłby wówczas w stanie zapobiec błędom popełnianym przez ciebie w trakcie nauki i w odpowiednim momencie nakierować cię na właściwy tor. Jak to możliwe, że sam sobie szkodzisz? Zdziwiony? Tak, tak: osoby uczące się języka obcego popełniają często szereg pomyłek, których skutkiem jest zmniejszenie bądź nawet zahamowanie postępu w nauce. Robią to nieświadomie, a często też są przekonane, że postępują właściwie, bo: a) ktoś im tak kiedyś powiedział, b) wydaje im się, że robią dobrze. W tym wpisie zasygnalizuję kilka najczęściej popełnianych przez uczących się błędów, często latami powielanych. Jeśli w opisanych poniżej sytuacjach odnajdziesz siebie, natychmiast przystąp do działania i wyeliminuj błędne zachowania. Czego więc NIE robić ucząc się języka obcego?
Nie nr 1: NIE tłumacz wszystkiego, co widzisz w języku obcym na język polski, słowo po słowie . To częsty błąd popełniany z powodu… poczucia bezpieczeństwa. To poczucie daje nam nasz język ojczysty, w którym wszystko dokładnie rozumiemy. Strach ma wielkie oczy przed nieznanym, czyli językiem obcym. Pamiętaj: żadnego z języków obcych nie da się zestawić z językiem polskim w proporcji 1:1, nawet jeśli pochodzi z tej samej grupy języków. W związku z tym nie da się również przetłumaczyć dosłownie każdego zdania. Co więc zrobić, jeśli stajemy przed zadaniem przeczytania tekstu w języku obcym? Jak to zrobić nie tłumacząc słowa po słowie? Niezależnie od poziomu zaawansowania, na jakim jesteś, przeczytaj tekst ignorując nieznane słowa bądź zwroty. Postaraj się zadać sobie na wstępie pytanie: „o co w tym tekście chodzi?, o czym on jest?” Prawda, że da się zrozumieć główną myśl tekstu nie przekładając na język polski każdego słowa? Czytając możesz też podkreślić nowe słowa, a następnie sprawdzić w słowniku ich znaczenie lub zapytać lektora. Spróbuj opowiedzieć w języku obcym, o czym właśnie przeczytałeś. Często słyszę od swoich uczniów: „a możemy to teraz przetłumaczyć?” Otóż nie, nie możemy. Tłumaczenie zostawmy tłumaczom. :) Możemy natomiast zastanowić się i opowiedzieć, o czym właśnie przeczytaliśmy. Nie zawsze każde słowo w tekście będzie aż tak istotne. Jeśli czytasz samodzielnie np. jakieś opowiadanie, artykuł lub książkę, postępuj tak samo. Dlaczego to takie ważne? Wyobraź sobie, że jesteś za granicą. W recepcji hotelowej zadano ci pytanie. Co robisz? Odpowiedź a): tłumaczysz słowo po słowie na język polski, co do ciebie powiedziano i dopiero udzielasz odpowiedzi, b): próbujesz zrozumieć, o co chodzi, wychwytując sens pytania w kontekście sytuacji i odpowiadasz na zadane pytanie. Oczywiście odpowiedź b) jest prawidłowa. Inaczej nasza komunikacja byłaby dość groteskowa (i często bardzo, bardzo niepoprawna). Stosując odpowiedź a) w sytuacjach realnych, ale również na zajęciach językowych, czy w czasie nauki samodzielnej blokujesz w sobie umiejętność myślenia w języku obcym. Język polski jest tu poważną przeszkodą.
Nie nr 2: NIE tłumacz dosłownie z języka polskiego na język obcy. Uczyli cię tak w szkole? Niestety muszę cię zasmucić- nie mieli racji. Współczesna metodyka nauki języków obcych odradza takie praktyki. To prawda, że tłumaczenie zdań to jeden z najłatwiejszych nauczycielskich sposobów na odpytywanie, testy, klasówki czy egzamin maturalny (takie ćwiczenia zawierają się również w maturze z języka obcego). W szkole nie miałeś za wiele do gadania, ale tu, na kursie, możesz już śmiało zapomnieć o metodyce z lat 50-tych, którą wciąż niektórzy nauczyciele konsekwentnie stosują. Efekt? Opłakany! Jeśli od samego początku nauki języka będziesz ćwiczył tłumaczenia zdań z języka polskiego na język obcy, nigdy nie nauczysz się myśleć i mówić w tym języku. Czy to wystarczająco cię zniechęciło do ćwiczeń tłumaczeniowych? Mam nadzieję! Oto popularny przykład, który zobrazuje ci, jak tłumaczenie zaburza postęp w nauce: wyobraź sobie, że jesteś uczniem stawiającym swoje pierwsze kroki w języku angielskim i chcesz zadać następujące pytanie w tym języku - „czy pociąg przyjeżdża o 17.00?”. Pytanie, oczywiście ułożone w języku polskim, krąży po twojej głowie. I już na wstępie napotykasz na mur: jak jest po angielsku „czy”? No właśnie! Jak pewnie niektórzy wiedzą, „czy” w polskim rozumieniu tego słowa, w tym kontekście, po prostu nie istnieje. Prawidłowo zadane pytanie powinno brzmieć: „Does the train arrive at 5?” Jeśli jednak zmienimy czas na przeszły, pytanie będzie brzmiało: „Did the train arrive at 5?”, a jeśli na czas przyszły to: „Will the train arrive at 5?”. Gdzie więc główny poszukiwany, czyli „czy”? Wyjechał na wakacje do Polski, bo w tym języku (polskim) jak najbardziej będzie miał swoje uzasadnienie. W języku angielskim – nie.
Nie nr 3- NIE ucz się tylko przed testem lub przed samymi zajęciami językowymi. Najlepiej … w ogóle nie uczyć się języka, tylko się nim otoczyć i wkomponować go w swoją codzienność. Pisałam już o tym w poprzednich artykułach: dużo słuchaj-osłuchanie to niezwykle istotny element twojej edukacji językowej, słuchając dużo, rozumiesz coraz więcej i lepiej; rozmawiaj- ze sobą, z innymi wokół, z cudzoziemcami na wakacjach i na skype, czytaj-uproszczone wersje książek dla uczących się, pisz- listy zakupów, plan dnia, pamiętnik, ucz się słówek- im więcej ich znasz, tym łatwiej będzie ci się wyrazić oraz tym lepiej zostaniesz zrozumiany.
Nie nr 4- NIE marudź i nie stękaj, gdy nauczyciel zapowiada test z przerobionego materiału. Tak, zgadza się: kurs językowy po godzinach pracy, wybrany przez ciebie dobrowolnie i opłacany z własnego budżetu to nie obowiązkowa nauka w szkole. Po co więc testy, skoro uczysz się dla siebie samego? Po to, abyś miał dodatkową motywację do systematycznej nauki oraz, abyś regularnie zaglądał, tak „na serio” do materiału twojego kursu. Domu nie zbudujesz od dachu, potrzeba mu najpierw jakiegoś fundamentu- tak samo tu, w nauce języka: jeśli nie utrwalisz materiału A, to nie ma większego sensu wprowadzanie B, który często może się z A wiązać.
Nie nr 5- NIE skupiaj się tylko na gramatyce. Zmień natychmiast nauczyciela lub szkołę językową, jeśli na lekcjach jest tylko gramatyka, a co gorsza, jeśli jest wprowadzana w formie wykładu o języku obcym i poparta ćwiczeniami wyłącznie pisemnymi (o zgrozo, zdaniami do tłumaczenia). Gramatyka jest bardzo ważna w każdym języku, ale musimy poznać jej zastosowanie w praktyce, czyli przede wszystkim zaaplikować ją w języku codziennej konwersacji. Błędnym jest przekonanie, które funkcjonowało w edukacji językowej bardzo długo (na szczęście już obalone), że, aby nauczyć się mówić, trzeba najpierw poznać całą gramatykę języka. Z dobrym nauczycielem i na dobrym kursie, gdzie chcą nauczyć cię mówić, już na pierwszej lekcji języka obcego będziesz mówił. Metodzie gramatyczno- tłumaczeniowej mówimy zdecydowane NIE!
Nie nr 6- NIE unikaj posługiwania się językiem obcym (nawet jeśli jesteś dopiero początkujący). Zacząłeś uczyć się języka dopiero miesiąc temu, a szef już wysyła cię w delegację do kraju, gdzie się nim posługują? Gratulacje! Właśnie otrzymałeś od losu niepowtarzalną szansę na zweryfikowanie tego, co już umiesz i nauczenia się o niebo więcej niż umiesz. Nie używaj więc zamiennika w postaci języka obcego, który już znasz i nie mów np. po angielsku w Rzymie, nawet jeśli faktycznie twoja przygoda z językiem włoskim dopiero się zaczęła. Mów, ile możesz- z błędami (to oczywiste na tym etapie nauki), z wtrąceniami po angielsku, ale mów! Próbuj, testuj, chłoń jak gąbka to, co dzieje się dokoła.
Nie nr 7- NIE rób długich przerw od języka obcego. Wakacje od nauki na kursach trwają czasem nawet do czterech miesięcy. Niestety język obcy nie jest nam dany na zawsze. Musisz jego znajomość podtrzymywać, nawet codziennie. Powtórki materiału, słuchanie, oglądanie filmów, krótkich video na youtube, wiadomości, czytanie, myślenie w języku obcym i wreszcie, najważniejsze, mówienie: to twoje obowiązki wakacyjne, jeśli nie chcesz mieć w nowym semestrze poczucia, że straciłeś czas i pieniądze, a teraz trzeba powtarzać wszystko od nowa. Nie wiesz co robić? Zapytaj swojego lektora, na pewno ci doradzi, w końcu przechodził tą samą drogę, co ty.
Nie nr 8- ostatnie- NIE przejmuj się, jeśli coś robiłeś do tej pory nie tak. Zawsze jest czas na zmiany nawyków i poprawienie jakości oraz efektywności uczenia się języka obcego! Do roboty! Od dziś- nowy TY! Powodzenia! :)
O mnie:
Jestem lektorką języka angielskiego, a od 2003 roku prowadzę szkołę językową (www.sjo.czest.pl) nauczającą stacjonarnie oraz on-line.
Uwielbiam uczyć innych oraz uczyć się języków obcych. Na tym blogu zamieszczam swoje autorskie artykuły dotyczące uczenia się języków (nie tylko języka angielskiego). Czekam na Twoją opinię, sugestie i podpowiedzi- o czym chcesz poczytać, co Cię trapi, jaki masz problem z nauką języka, w czym mogę Ci pomóc? (formularz kontaktowy poniżej).
Prywatnie jestem mamą cudownego przedszkolaka, który spowodował, że, z jednej strony, moja rzeczywistość kompletnie "stanęła na głowie", ale jednocześnie sprawił, że nauczyłam się skuteczniejszej organizacji swojego czasu, bardziej wydajnej pracy i zyskałam pewność, że dokładnie wiem, co chcę osiągnąć i jaki mam na to plan. Ten blog to część mojego planu na życie zawodowe, ale również odzwierciedlenie wrodzonego uwielbienia do pisania. Kocham pisać! :)
Archives
Czerwiec 2017
Maj 2017
Kwiecień 2017
Marzec 2017
Luty 2017
Styczeń 2017
Grudzień 2016
Listopad 2016
Październik 2016
Wrzesień 2016
Czerwiec 2016
Maj 2016